Środowy
wieczór Nate spędzał przed kominkiem w Pokoju Wspólnym. Siedział
na kanapie i wgapiał się w ogień płonący w kominku. Nie był w
dobrym nastroju. Właściwie można powiedzieć, że jego nastrój
był paskudny. Przez pewien czas próbował zająć się czytaniem
podręcznika od eliksirów, w końcu był to jeden z jego ulubionych
przedmiotów, jednak coś mu nie szło, nawet na tym nie potrafił
się skupić.
-
Hej, można się przysiąść? - nagle usłyszał delikatny głos,
który tak bardzo lubił.
- Jasne. - wysilił się na uśmiech i przesunął się robiąc miejsce
siostrze swojego najlepszego przyjaciela. Kątem oka zauważył, że
wyglądała jak zwykle prześlicznie.
-
Coś ty dziś taki smutny? - zapytała po chwili zatroskanym tonem.
-
Aż tak widać? - mruknął.
-
No wiesz, z moich obserwacji wynika, że mój brat i Jake już drugą
godzinę szaleją na boisku quidditcha, a ty cały wieczór siedzisz
tutaj wgapiając się w ogień. To co jest grane?
-
Co tu dużo tłumaczyć... - chłopak rozłożył ręce. - Harry
jutro przyjeżdża.
-
Będzie miał lekcje? - dziewczyna uśmiechnęła się. - To super!
W
odpowiedzi na to Nate spojrzał na nią z powątpiewaniem:
-
Chciałabyś mieć lekcje z Teddym?
-
No niespecjalnie. - przestała się uśmiechać. - Ale wiesz, twój
brat, on jest bardzo w porządku. Nie rozumiem czemu tak cię drażni.
Z tego co go znam to nie pamiętam, żeby kiedykolwiek się
przechwalał albo wywyższał z powodu tego co zrobił dla świata
czarodziejów.
-
No niby nie, ale wszyscy inni...
-
Nate, a co cię obchodzą inni? Może powinieneś porozmawiać z nim
na spokojnie? Powiedzieć mu co cię denerwuje. Unikanie go tylko
pogarsza sprawę, w końcu to twój brat.
-
Nie masz pojęcia jak to jest żyć w cieniu wielkiego brata, którego
każdy zna i podziwia... - pokręcił smutno głową. - Poza tym
między tobą, a Teddym jest tylko rok różnicy, a Harry jest ode
mnie starszy osiemnaście lat.
-
Może jednak trochę mam o tym pojęcie, w końcu znamy się tak
właściwie od zawsze. Nieraz widziałam was razem i wiem, że zależy
mu na was: tobie i Thalii.
-
Może i tak...
-
Pogadaj z nim. - poklepała go po ramieniu.
-
Cześć gołąbeczki! - ich rozmowę przerwał radosny głos Blacka.
- Wszędzie was szukaliśmy.
-
Powiem wam, że nawet się zmęczyłem. - Teddy rozsiadł się na
fotelu przy kanapie, na której siedzieli Nate i Cassia.
-
Yyy... - Harry, mimo że był pewnie najbardziej znanym czarodziejem
na świecie, a także od pewnego czasu był szefem Biura Aurorów,
nie przepadał za publicznymi wystąpieniami, a lekcja z uczniami
piątego roku w Hogwarcie niewątpliwie do takowych się zaliczała.
- Hmm... jesteście w piątej klasie, zatem w tym roku czekają was
SUMy, więc czas najwyższy abyście zastanowili się nad wyborem
przyszłego zawodu. Opiekunowie waszych Domów na pewno jeszcze będą
z wami rozmawiać na ten temat. Ja postanowiłem trochę przybliżyć
wam zawód aurora: kim w ogóle jest auror, na czym polega jego
praca, jakie umiejętności powinien posiadać i tym podobne.
Generalnie naszym głównym zadaniem jest czuwanie nad
bezpieczeństwem społeczności czarodziejskiej. To szerokie pojęcie
czuwania nad bezpieczeństwem składa się z wielu elementów, takich
jak: ściganie czarodziejskich przestępców, ochrona
czarodziejskiego rządu, chronimy także mugoli przed czarodziejami,
a także pilnujemy, by nie dowiedzieli się o magii i naszym
istnieniu. Widzicie zatem, że są to dość różnorodne działania.
Z tym wiążą się dość wysokie wymagania dla pragnących wstąpić
w szeregi aurorów. Jeśli ktoś z was jest zainteresowany tym
zawodem to powinien zacząć od zdania SUMów z obrony przed czarną
magią, transmutacji, zaklęć, zielarstwa oraz eliksirów. Tak,
wiem, że te przedmioty nie są łatwe. Dla mnie największym
problemem były eliksiry. Zdałem je na powyżej oczekiwań, jednak
ówczesny nauczyciel przyjmował do dalszej nauki wyłącznie osoby z
wybitnym. Kontynuowałem ten przedmiot tylko dlatego, że wtedy
właśnie zmienił się nasz nauczyciel, wrócił z emerytury ,
uczący was do tej pory, profesor Slughorn. Jak pewnie wiecie, a
jeśli nie wiecie, to wkrótce będzie o tym mowa, u profesora
Slughorna wystarczy mieć powyżej oczekiwań by móc dalej uczyć
się u niego. Dość prywaty, wróćmy do zawodu aurora... owutemy
także zdajecie z przedmiotów, które przed chwilą wam wymieniłem,
a następnie przystępujecie do testów sprawnościowych. I chodzi tu
nie tylko o sprawność fizyczną, ale także psychiczną. Między
innymi odporność na stres, silne zdenerwowanie, umiejętność
zachowania zimnej krwi, gdy sytuacja tego wymaga. Jeśli testy
wypadną pozytywnie, to dostajecie się na szkolenie dla aurorów,
które trwa dwa lata. Po jego ukończeniu zostajecie aurorami i
rozpoczynacie praktykę w naszym Biurze. Jakieś pytania? - rozejrzał
się po klasie. Ku jego zadowoleniu wszyscy wydawali się być
skupieni na tym co mówił, nawet Ślizgoni. Zapadła zupełna cisza,
w końcu kilka osób podniosło ręce. - No proszę, pan Bones.
-
Czy te testy sprawnościowe są bardzo trudne? - Oliver Bones był
bratankiem Susan Bones, która niegdyś była jednym z członków
Gwardii Dumbledore'a, założonej właśnie przez Harry'ego. W
przeciwieństwie do reszty rodziny trafił on do Ravenclawu, z
początku było to dla wszystkich dość dużym zdziwieniem, później
jednak, w miarę upływu lat, okazał się jednym z najzdolniejszych
uczniów Hogwartu.
-
Hmm... no wiadomo dla jednych są one łatwe, dla innych trudne, jak
każde testy. Jednak myślę, że raczej ciężko je zdać, po
kandydatach na aurorów oczekuje się dużo i błędy w tym zawodzie
są niedopuszczalne. Tak, panno Lupin? Heh, nie mam pojęcia co to za
pytanie z twojej strony, zapewne jesteś nieźle zorientowana w
temacie, ze względu na Tonks.
-
No tak. - uśmiechnęła się córka aurorki. - Jednak chciałam
zapytać o to co dla pana najtrudniejsze jest w tym zawodzie.
-
Dla mnie osobiście zawsze najgorsze było warzenie eliksirów, które
nieraz są mi jednak potrzebne. Zdarza się, że wtedy muszę prosić
kogoś innego o pomoc. Nie ukrywam, że nigdy nie miałem do tego
talentu.
-
Czy ten zawód jest bardzo niebezpieczny? - to pytanie zadała Olivia
Davies z Ravenclawu.
-
Oczywiście, że jest niebezpieczny. Wiadomo, że naszym obowiązkiem
jest walka z przestępczością, jakby to powiedzieli mugole, tak
więc różnych rzeczy można się spodziewać na akcjach. Obecnie
jednak jest to znacznie bezpieczniejszy zawód niż niegdyś, podczas
Wojen Czarodziejów, bez porównania bezpieczniejszy. Jeszcze jakieś
pytania?
Reszta
lekcji minęła na zadawaniu najróżniejszych pytań Harry'emu.
Potter odwiedzał Hogwart co jakiś czas i przeprowadzał kilka
lekcji, na koniec których zawsze można było zadawać mu różne
pytania, jednak Victoire nigdy o nic się nie pytała. Nie widziała
takiej potrzeby, gdyż jak chciała to mogła to zrobić podczas
licznych odwiedzin lub podczas wakacji, które często spędzała u
wujka Harry'ego i cioci Ginny. Wychodząc z klasy, ku swojemu
zdziwieniu ujrzała Nate'a czekającego pod drzwiami:
-
Nate! Cześć, co ty tu robisz? - zapytała. - Nie masz teraz czasem
transmutacji?
-
No właściwie to mam.- odparł chłopak.- Ale powiedziałem
McGonagall, że muszę w tym czasie coś załatwić i że nadrobię
materiał.
-
Aaa...
-
No dobra, to ja lecę załatwiać to co mam do załatwienia. - Potter
wyglądał na nieco zdenerwowanego.
-
Aaa... no okej, dobra ja mykam, bo zaraz mam zaklęcia. - Weasley już
też się trochę spieszyło, bo mimo wszystko Flitwick nie lubił
spóźnialskich.- Do zobaczenia później.
-
Harry, masz chwilkę? - zapytał niepewnie młodszy Potter, gdy już
sala obrony przed czarną magią opustoszała.
-
Tak, akurat następne zajęcia mam dopiero po obiedzie. - starszy
brat spojrzał ze zdziwieniem na Nate'a. - A ty przypadkiem nie masz
teraz jakiś zajęć?
-
Można powiedzieć, że się zwolniłem.
-
No ok, to może przejdziemy do gabinetu Remusa? Remus jest w Jarze,
spędza dzień z Tonks i Andromedą.
Nate
kiwnął głową i w milczeniu przeszli do pomieszczenia znajdującego
się za salą obrony. Gabinet urządzony był podobnie jak w czasie,
gdy jeszcze Harry chodził do Hogwartu i Lupin przez rok uczył go
tego przedmiotu.
-
Coś się stało? - zapytał w końcu, gdy już się rozsiadł na
fotelu profesora, zmartwiony Harry. - Wyglądasz na zdenerwowanego.
-
Właściwe to nic się nie stało. - stwierdził Nate siadając
naprzeciwko. - Po prostu chciałem z tobą pogadać.
-
W porządku. - pokiwał głową auror. - Wiesz, że zawsze możesz na
mnie liczyć. Obojętnie czy chcesz tylko pogadać, czy też chcesz
konkretnej pomocy.
-
Dzięki brat. - młodszy przeczesał dłonią włosy. - Wiesz zawsze
byłeś super bratem, zarówno ja, jak i Thalia nigdy nie mogliśmy
się skarżyć. Mimo że nie pamiętam czasów, gdy z nami
mieszkałeś, to później zawsze znalazłeś czas by nas odwiedzić,
chociaż chwilę pobawić się z nami albo chociaż pogadać. Dlatego
naprawdę jest mi głupio z powodu tego, co chcę ci powiedzieć.
Harry
nawet nie drgnął, cały czas z uwagą przysłuchiwał się temu, co
mówi jego młodszy brat.
-
Naprawdę nie wiem jak to powiedzieć. - kontynuował Nate. - Hmm...
średnio sobie radzę z... hmm... twoją sławą. - w końcu wydusił
patrząc w zdenerwowaniu na reakcję brata, który tylko skinął
głową dając mu znak, żeby mówił dalej. - Wszyscy mówią jaki
to mój starszy brat jest wspaniały, jak to ocalił cały świat
czarodziejów, jakim był wspaniałym szukającym, że jest jednym z
najlepszych aurorów tego stulecia, tym podobnie... Ile osób chce
zdobyć ode mnie twój autograf... albo przeze mnie poznać ciebie...
skąd mogę wiedzieć czy ludzie lubią mnie naprawdę, czy lubią
mnie tylko dlatego, że jestem twoim bratem? Przepraszam cię Harry,
ale to mnie strasznie męczy. - spuścił wzrok na swoje kolana jakoś
nie chciał teraz widzieć jego miny. Na pewno sprawił bratu
przykrość.
-
Nate, spójrz na mnie. - powiedział w końcu Harry i po chwili
wahania chłopak podniósł wzrok i napotkał spojrzenie zielonych
oczu, takich samych jak jego własne. - Nie jestem na ciebie zły,
czy coś w tym stylu, wcale się nie dziwię, że cię to przytłacza.
Uwierz mi, że mnie także.
Nate
zrobił wielkie oczy. Tego się nie spodziewał. Myślał, że nie ma
rzeczy, która mogłaby zdołować jego doskonałego brata.
-
Poważnie mówię. - Harry przeczesał włosy w ten sam sposób, w
jaki zrobił to chwilę wcześniej Nate. - Nieraz zastanawiam się
czy ludzie są ze mną szczerzy, czy nie chwalą się później swoją
znajomością z Wybrańcem. - wymawiając to ostatnie słowo palcami
pokazał cudzysłów. - Na szczęście mam grono sprawdzonych
przyjaciół, którym ufam bezgranicznie, no i was, moją rodzinę.
Zresztą ty również masz to wszystko, innymi się nie przejmuj, ja
też staram się tak robić, bo naprawdę można dostać przez to
niezłego kręćka. A poza tym nieustannie martwię się co się
stanie, jeśli śmierciożercy powrócą. Jak myślisz kogo najpierw
zaatakują? To jest najgorsze...
-
Czyli to prawda? Coś się szykuje?
-
Mam jakieś dziwne przeczucia, że niedługo skończą się te
spokojne czasy. - westchnął starszy Potter. - Nic nie trwa
wiecznie, nawet pokój. Póki co tym się nie przejmuj, zostaw to mi
na głowie. Ty musisz najpierw skupić się na nauce młody. Jak
skończysz szkołę i zapiszesz się do aurorów, to wtedy pogadamy.
- mrugnął do rozmówcy.
-
Raczej nie. - Nate ze śmiechem pokręcił głową. - Brat jako szef?
Wielkie dzięki, raczej się tam nie wybieram.
-
Nie? Szkoda, myślę, że wspólna praca mogłaby być ciekawym
doświadczeniem.
-
Tak i ci wszyscy ludzie twierdzący, że dostałem pracę po
znajomości... Serio Harry, nigdy nie przeszło mi przez myśl, żeby
wybrać się do Biura Aurorów, zawsze widziałem więcej argumentów
przeciwko temu niż zalet tego pomysłu.
-
To co chcesz robić po Hogwarcie? - zapytał zaciekawiony Harry.
Dawno nie miał okazji odbyć takiej szczerej rozmowy z młodszym
bratem.
-
Zastanawiam się nad zostaniem magomedykiem. - wyznał po chwili
chłopak. - Nie jestem najgorszy w eliksirach, z zielarstwa też mi
całkiem dobrze idzie.
-
A poza tym ktoś musi łatać aurorów po tych ich wszystkich
misjach, prawda? - zaśmiał się szef Biura Aurorów. - Moim zdaniem
to świetny pomysł.
-
Serio? Bałem się, że będziesz się upierał przy tym Biurze...
-
Coś ty, skoro wiesz, że byś się tam nie czuł to czemu mam cię
zmuszać? - pokręcił głową. - Zresztą jak już powiedziałem
magomedycy także są bardzo potrzebni.
-
Dzięki Harry. - Nate uśmiechnął się pod nosem, po czym dodał. -
Wiesz... tak właściwie pewna osoba poradziła mi, żebym z tobą
pogadał i chyba powinienem jej podziękować. Dawno nie czułem się
taki spokojny.
-
Ja też cieszę się, że wyjaśniliśmy sobie wszystko. - stwierdził
Harry. - Chyba powinieneś podziękować tej osobie. - uśmiechnął
się zawadiacko mając pewne przypuszczenia co do tożsamości tej
osoby. - Masz jakieś zajęcia jeszcze przed obiadem?
-
Nie. - chłopak pokręcił głową.
-
To może napijesz się herbaty? - zaproponował starszy Potter. -
Posiedzimy tu sobie i jeszcze pogadamy.
-
Chętnie. - uśmiechnął się młody przyjmując zaproszenie.