czwartek, 15 października 2015

# Mała notka

Cześć

Trochę mnie tu nie było, ale bez obaw nie opuściłam tego bloga. Myślę właśnie nad nowym rozdziałem. Niestety inne rzeczy zabierają mi trochę czasu. Przeprowadzka, studia, trzeba jakoś się przyzwyczaić do nowego miejsca i tego wszystkiego. Mimo wszystko mam nadzieję, że nadal tu zaglądacie i nie przestaniecie. Zwyczajowo dziękuję wszystkim za komentarze. Każdy znak, że ktoś naprawdę to czyta, zachęca do pisania. :) 
Ola, Anonimku dziękuję za Twoją szczerość i rady. Wcale nie uznaję tego za hejt. Co więcej powiem Ci, że sama wiem, że z tym jest problem i staram się wprowadzić kilka zmian. Poza tym miałabym do Ciebie prośbę. Mogłabyś w podobny sposób ocenić nową notkę na moim drugim blogu? Ciekawa jestem Twojego zdania :)
Dominika nowy rozdział pojawi się na pewno, myślę że nawet wkrótce. A co do blogu o małych Potterach to naprawdę chciałabym coś takiego napisać, a jeśli to się stanie na pewno dam o tym tutaj znać :) 
Marta co do początku Twojej wypowiedzi to mam tak samo :P Sytuację z Kaliną wyjaśnię już całkiem niedługo. Mam pomysł itp. ale najpierw muszę wymyślić coś innego, co by za szybko nie było ;) No i dziękuję za miłe życzenia i życzę Ci tego samego :)
Na koniec chciałabym zaprosić Was serdecznie na mojego drugiego bloga, na który dosłownie przed chwilą wstawiłam nowy rozdział. Taki mały znak, że faktycznie nadal piszę. http://weasley-lupin.blogspot.com/2015/10/13-slady-na-sniegu.html
Serdecznie pozdrawiam.

piątek, 28 sierpnia 2015

23. Urodzinowy spacer



Cześć wszystkim! :) Trochę mnie tu nie było, ale wszystko ma swoje wytłumaczenie. Najpierw cała masa spraw ze studiami, potem trochę wakacji. Polecam Pieniny, cudowne miejsce :)




- Nie tak wyobrażałem sobie swoje urodziny. - mruknął Teddy, gdy w dzień jego urodzin siedzieli przy obiedzie. Obok niego Victoire, a po ich obu stronach usadowili się Cassia i Nate tak by być jak najdalej od siebie, a jednocześnie żeby być z przyjaciółmi. Naprzeciwko znajdowali się Black i Blue. Ze względu na kłótnię Pottera i Lupin atmosfera była raczej ciężka.
- Nie martw się. - szepnęła mu na ucho Weasley. - Pójdziemy potem na spacer, co Ty na to?
- A jak myślisz? - obdarzył ją czarującym uśmiechem.
- Najlepszego Lupin! - co chwilę ktoś przychodził złożyć jubilatowi życzenia, co niezwykle bawiło Victoire:
- Jeszcze brakuje żeby McGonagall złożyła ci życzenia.
- Właściwie to mijałem się z nią jakoś między lekcjami i życzyła mi żebym w końcu zmądrzał. Liczy się jako życzenia, prawda?
- Dyskutowałabym.


         Trafił im się naprawdę ładny wieczór na spacer. Prawie nie było wiatru, a na bezchmurnym niebie słońce właśnie zaczynało zachodzić. Victoire ubrała swoją ulubioną, długą do kolan, jasnoniebieską sukienkę i szary sweterek. Chciała ładnie wyglądać w dzień urodzin swojego chłopaka, a jednocześnie nie być chora z tego powodu. Bo wiadomo, że ciepło w wiosenne dni bywa często złudne. Co ją rozbawiło to fakt, że Teddy na jej widok zmienił kolor swoich włosów z zielonego, który miał przez cały dzień, na kolor jej sukienki. Ostatnio jakoś przestało ją denerwować używanie przez niego tego szczególnego talentu, już nie narzekała, że chłopak się popisuje. Niestety głównym tematem ich rozmowy były ostatnie wydarzenia:
- Znam swoją siostrę, zresztą ty znasz ją prawie tak samo dobrze jak ja, i oboje wiemy, że potrafi być strasznie uparta. Niby takie nic, a nie sądzę żeby szybko jej przeszło.
- Ale wiesz Potter też ma trochę w tym winy. Zamiast jej wytłumaczyć, że nic się takiego nie działo, to on się obraził za same insynuacje i poszedł w drugą stronę.
- Tu masz rację, ale sama przyznasz, że Cassia nie miała o co robić sceny. Wiem, że powinienem stać murem za siostrą, ale w tym akurat wypadku lepiej zachować obiektywność. Gdyby Nate naprawdę ją skrzywdził to oczywiście, że nie puściłbym mu tego płazem.
- Wiem. Tyle czasu spędziłam na tym, żeby pomóc się tu jakoś zaaklimatyzować Kalinie, żeby poczuła się tu jak u siebie. Liczyłam, że twoja impreza urodzinowa jej pomoże, a nie tak bardzo zaszkodzi jak zaszkodziła. Wiesz, że jest nieco nieśmiała, boję się, że będzie chciała wrócić do Durmstrangu.
- No tak, przez te trzy miesiące dzięki tobie miałem okazję trochę ją poznać, podobnie jak Cassia. Tym bardziej się dziwię, że zareagowała tak gwałtownie. - pokręcił głową zrezygnowany.
- Myślisz, że powinniśmy się wtrącić? Jakoś spróbować ich pogodzić?
- Nie sądzę. Wiesz wolałbym nie wchodzić między siostrę a najlepszego kumpla póki absolutnie nie jest to potrzebne. Poczekajmy może sami się dogadają. - byli właśnie na skraju Zakazanego Lasu i Teddy zobaczył zwalone drzewo, na którym mogliby usiąść. - Robimy przystanek?
- A co, zmęczony? - uśmiechnęła się dziewczyna.
- Nieee. - chłopak także się uśmiechnął. - Po prostu to miejsce wydaje się idealne do podziwiania ciemniejącego nieba.
- Lupin jakiś ty romantyczny. - tym razem Victoire już się roześmiała.- Nie spodziewałam się...
- Niee? - oburzył się. - A te wszystkie walentynki przez cztery lata, kwiatki, moje prośby żebyś się w końcu ze mną umówiła i inne takie?
- Taaa… a pamiętasz te kwiatki, na które miałam alergię? A poza tym wrzeszczenie na całą Wielką Salę „Weasley umów się ze mną” wcale nie było romantyczne.
- Yyy… wypadek przy pracy...
- Mniejsza. - dziewczyna sięgnęła do swojej torebki i wyjęła z niej starannie zapakowany w ozdobny, niebieski papier prezent. - Trzymaj.
- Kochana wiesz, że nie musisz mi nic dawać...
- Otwórz. - uśmiechnęła się delikatnie. - Mam nadzieję, że ci się spodoba.
Teddy zaczął ostrożnie rozrywać papier, wtedy jego oczom ukazało się pudełko.
- Musiałam zapakować tak, żeby to jakoś wyglądało. - Victoire wzruszyła ramionami.
- No tak, mistrzyni estetyki… - Lupin odtworzył pudełko i ze zdziwioną miną wyjął znajdujący się w nim przedmiot.
- To… - zaczęła tłumaczyć Weasley.
- …dwukierunkowe lusterko. - dokończył jubilat. - Ty masz drugie?
- Tak… - potwierdziła i w tym momencie nachylił się do niej i czule ją pocałował.
- Dzięki. Wiesz, nie wpadłbym na to, że dostanę taki prezent od ciebie.
- Czemu?
- Nie jestem pewien, czy posiadanie takich lusterek w Hogwarcie jest dozwolone.
- Chyba nie jest. - zachichotała, a chłopak znowu ją pocałował.
- Wiedziałem, że krew Weasleyów nie woda.
- Śmieszne...Wracamy już? Zaraz będziemy musieli nocować w chatce Hagrida bo nie wpuszczą nas do szkoły.
- Hmm… - chłopak udał, że się zastanawia. - Może to nie jest taki zły pomysł?
- Ej! - szturchnęła go w ramię i wstała.
- Dobra, idziemy. - także wstał. - Tylko zaczekaj chwilę.
- Na co?
         W międzyczasie zrobiło się już ciemno, a Teddy zapewne chcąc się trochę popisać zamiast po prostu użyć Lumos, rzucił zaklęcie patronusa i z jego różdżki wyleciał srebrny wilk, który idąc przed nimi oświetlał im drogę.
- No nieźle… - Victoire była zdziwiona. - Zawsze chciałam nauczyć się wyczarowywać patronusa.
- Ja też. - Lupin był w tym momencie niezwykle zadowolony z siebie. - Dlatego poprosiłem tatę o to, żeby mnie nauczył.
- Ja poprosiłam o to wujka Harry'ego w zeszłe wakacje. - przyznała nieśmiało.
- Właśnie to całe gadanie o nieczarowaniu poza szkołą trochę lipa jak jesteś w domu pełnym czarodziejów. - zaśmiał się chłopak, który także co jakiś czas wykorzystywał ten fakt, że ministerstwu ciężko było stwierdzić kto rzucił zaklęcie, jeśli w danym miejscu było więcej czarodziejów. - I jak ci szło?
- Taa, szczególnie jeśli to dom TEGO Pottera. Szczerze mówiąc raczej kiepsko. Strzępki srebrnej mgły i tyle. Raz tylko udało mi się wyczarować cielesnego patronusa. Niby tyle szczęśliwych wspomnień, a jakoś nie potrafię się nigdy skupić.
- Nie przejmuj się, do tego potrzeba trochę czasu i cierpliwości. Myślę, że i tak dobrze ci idzie. Przecież wielu dorosłych czarodziejów tego nie potrafi. A tak z ciekawości… jaki kształt ma twój patronus?
- Mewa… - po usłyszeniu tego Teddy zaczął się śmiać. - Czemu się śmiejesz?
- Bo tak myślałem, że to będzie jakiś ptak.
- Dlaczego?
- Yyy… - zająknął się. - Zmieniając temat...nie zgadniesz jakie wspomnienie przywołałem przed chwilą.
- Jakie? - dziewczyna nawet nie próbowała zgadywać. Nie lubiła bawić się w zgadywanki, zawsze wtedy bała się, że palnie coś bardzo głupiego.
- Ostatnie walentynki...
Słysząc taką odpowiedź wprost nie mogła go nie pocałować.



Jak zwykle dziękuję za wszystkie komentarze. To bardzo motywujące, że ktoś to czyta :)
Marta – Ałaaa to mogłoby boleć :D Ale niczego obiecać nie mogę ;)
Dominika- Mam nadzieję, że mimo tego, że piszę po tak długim czasie, się odezwiesz jeszcze. To bardzo miło jak jakaś nowa osoba skomentuje :) Odnośnie pisania o Harrym i jego dzieciach to w sumie zastanawiałam się nawet nad nowym blogiem właśnie na ten temat, ale póki co to tylko takie luźne myśli.
Ola- Ja rozdział dodaję jeszcze później, ważne że komentarz jest :P Podziwiam Cię za te sporty, ja to mam dwie lewe :D Odnośnie Cassie i Nate'a to wiem, ale za kolorowo nie może być, więc trzeba było coś tam popsuć i taki pomysł mi się rzucił. A co do reszty to odpowiem Ci tak samo jak Marcie- niczego nie obiecuję :D
Już na sam koniec chciałabym dodać, że trochę się zastanawiałam nad całością i doszłam do wniosku, że w tym co już jest wprowadzę kilka zmian. Szczególnie w pierwszych rozdziałach. Nie wiem jeszcze co dokładnie, ale trochę się zmieni. Na pewno usunę z całej historii dwie postacie. Może się domyślicie jakie. Po przemyśleniu tego stwierdziłam, że są kompletnie tu niepotrzebne.

To by było na tyle. Zaraz trzeba lecieć na Harry'ego w tv, także życzę Wam jeszcze powodzenia w nowym roku szkolnym, a tym co mają jeszcze wakacji udanej tej końcówki wolnego. Cześć :)

czwartek, 25 czerwca 2015

22. Urodziny Teddy'ego


W zeszłym tygodniu miała miejsce 50 rocznica ślubu moich dziadków. Może to i ckliwe i wiem, że oni raczej tu nigdy nie zajrzą, ale chciałabym zadedykować im ten rozdział. Im, a także pamięci moich drugich dziadków, którym nie było dane doczekać nawet piątej rocznicy.
Miłego czytania, odezwę się jeszcze na końcu :)

        
         Po tygodniu Victoire miała już serdecznie dość. Pomysły Jake'a nie tylko były szalone, ale i stawały się coraz mniej realne do zrealizowania. Ostatnio wymyślił, że impreza powinna odbyć się w Zakazanym Lesie bo tam będzie dużo miejsca a poza tym ciekawy klimat. Weasley od samego początku była temu przeciwna. Po pierwsze było to niebezpieczne, gdyż nikt do końca nie wiedział co czai się w lesie, chociażby centaury na pewno nie byłyby zadowolone, po drugie mogliby przypadkiem zniszczyć jakieś cenne rośliny lub wypłoszyć zwierzęta, no i po trzecie mieliby spore kłopoty, gdyby ktoś ich przyłapał. Lista rzeczy, które świadczyły przeciw temu pomysłowi była długa. Jednak jej racjonalne argumenty jakoś do Jake'a nie trafiały. W końcu postanowiła nie przebierać w środkach i udać się do profesora Lupina. Ostatecznie istniała możliwość, że rodzice chcieli zaplanować jakoś Teddy'emu urodziny i uznała za dobry pomysł, żeby się z nimi porozumieć. Dobrze wiedziała, że Tonks uwielbiała wszelkie przyjęcia. Tak jak się spodziewała Lupin nie był zachwycony pomysłem zorganizowania urodzin jego syna w Zakazanym Lesie, ale zaproponował coś innego, co z miejsca przypadło Victoire do gustu. Urodziny Teddy'ego wprawdzie wypadały siódmego kwietnia, czyli wtorek, jednak imprezę można było zorganizować w weekend przed. Dowiedziawszy się o tym jak Weasley zrujnowała jego plan, Jake nie odzywał się do niej przez następny tydzień.
- No dobra, przyznaję zagalopowałem się. - Black w końcu doszedł do wniosku, że ich spory do niczego nie prowadzą, poza tym urodziny jego przyjaciela są najważniejsze i korzystając z tego, że Teddy odrabiał jakiś szlaban postanowił pogodzić się z Vicki. - Ale sama powiedz, nie sądzisz, że to będzie stypa?
- Raczej nie. - Weasley przewróciła oczami. - Przecież dobrze znasz Huncwotów, myślisz że będą ci zawadzać w realizacji twoich pomysłów?
- W sumie to… w kilku zapewne tak, ale może uda mi się jakoś to obejść. No dobra, niech ci będzie Weasley, ale powiedz mi jeszcze jak w tamtym miejscu zmieści się cała szkoła?
- Chcesz zaprosić całą szkołę na siedemnastkę Teddy'ego? - zdziwiła się dziewczyna. - Wszystkie domy? Nawet Ślizgonów?
- Taki miałem zamiar.
- Teraz to mnie wcięło… Nie sądzisz, że to by była przesada?
- Nie. - wyglądało na to, że mówił całkiem poważnie.
- To na swoją zaprosisz i wszyscy będą zadowoleni, może być?
- A żebyś wiedziała, że tak zrobię!
- Tak, tak, dobrze… - zbyła go. - A teraz skupmy się na urodzinach Teddy'ego...
- Czyżby o mnie mowa? - jubilat w tym momencie wszedł do Pokoju Wspólnego. - Co Teddy'ego?
- Nic, nic. - Victoire pochyliła się nad książką, z której się uczyła zanim przeszkodził jej Jake.
- Czyżby?
- Weasley właśnie mówiła, że przydałaby jej się twoja pomoc przy transmutacji. - wymyślił na poczekaniu Black, za co dziewczyna rzuciła mu spojrzenie godne bazyliszka, gdyż Lupin zaraz usiadł koło niej i zainteresował się o co chodzi.




- Niespodzianka! - Teddy był w szoku. Ledwie chwilę wcześniej Victoire namówiła go żeby poszli na spacer i zakładając kurtkę poprosiła go o potrzymanie chustki i w momencie, w którym mu ją podawała poczuł znajomy dyskomfort, towarzyszący teleportacji przez świstoklik i nagle znaleźli się w ogrodzie przed jego domem. Trochę czasu zajęło mu, zanim dotarło do niego gdzie się znajduje, a także że otaczają go jego bliscy i z uśmiechem życzą wszystkiego najlepszego.
- Ale ja nie mam dzisiaj urodzin! - powiedział pierwsze, co przyszło mu do głowy.
- Ale my bardzo chcieliśmy zrobić ci przyjęcie. - odparła jego matka, która jako pierwsza podeszła go przytulić. Jej włosy dziś były w identycznym niebieskim odcieniu jak u Teddy'ego. - Wszystkiego najlepszego synu!
- Wygląda na szczęśliwego. - Weasley, gdy wszyscy stłoczyli się wokół jubilata, poszła poszukać Blacka. - Mówiłam ci, że spodoba mu się.
- Miałaś rację, także chyba nam się udało. - Black wyciągnął rękę i przybili piątkę.
- A będzie jeszcze lepiej. - mrugnął stojący obok Nate.
- Czyżbyście mieli jakiś sekretny plan, w który mnie nie wtajemniczyliście?- zapytała Vicki.
- A jakże by inaczej? - roześmiał się Jake. - Po tym jak zniszczyłaś mój pierwotny pomysł, musiałem wymyślić coś jeszcze innego. Nie martw się, będzie fajnie.
         To zapewnienie niespecjalnie uspokoiło Victoire, ale wiedziała, że i tak nic już nie poradzi na to co zaplanowali. Rozejrzała się wokół w poszukiwaniu przyjaciółek. Stały kawałek dalej i rozmawiały o czymś. Julie po raz pierwszy miała okazję odwiedzić dom Cassii i Teddy'ego, gdyż w wakacje nigdy nie udało jej się wyrwać z domu. W Muszelce także nigdy nie była.
- Podoba mi się ten taras. - zachwycała się Blue. - Jest cudowny, taki klimatyczny i w ogóle. Muszę namówić rodziców na coś takiego.
- W Bułgarii mamy podobny. - stwierdziła Kalina. Victoire, która uznała to przyjęcie za świetną okazję, żeby Bułgarka lepiej się zaaklimatyzowała i zapomniała o swoich smutkach, długo namawiała ją, żeby zgodziła się przyjść. Poza nimi z Hogwartu przybyło jeszcze kilku dobrych znajomych Teddy'ego, m.in. Maggie ze Scottem.

- Mam nadzieję, że zostawiliście mi jakieś miejsce? - Teddy dołączył do nich dopiero, gdy zasiedli już do stołu. W odpowiedzi na to Tori z uśmiechem wskazała mu miejsce koło siebie:
- Podejrzewam, że i tak byś się tu wepchnął.
- Jak ty mnie dobrze znasz kochanie. - usiadł na wskazanym miejscu i pocałował ją.
         Później było jedzenie, bardzo pyszne jedzenie, w większości przygotowane wspólnie przez Tonks i jej córki, a także picie, nawet dużo picia, gdyż Jake okazał się niebywale zdolnym przemytnikiem i pod okiem m.in. swojej niepochwalającej tego i podejrzewającej go o dosłownie wszystko matki, udało mu się przemycić całkiem niezłe ilości Ognistej. I już wiadomo jaki plan mieli na myśli Black i Potter. Victoire trochę się uspokoiła.
         W końcu przyszedł czas na tort, który oczywiście był w barwach Gryffindoru, a na nim znajdowało się siedemnaście świeczek. Teddy nieco się zmieszał, gdy usłyszał, że jest to dzieło jego najlepszych przyjaciół, miał pewne obawy co może się wydarzyć po zdmuchnięciu świeczek. Okazało się, że w swoich domysłach się nie pomylił. W momencie, w którym zdmuchnął siedemnaście świeczek, cały tort wybuchł oblepiając jubilata i wszystkich w pobliżu mazią tortową, a świeczki poleciały w górę jak rakiety, gdzie na tle ciemnego nieba wybuchły i ze świecących okruchów powstał napis: Wszystkiego najlepszego Teddy!
- Tak właśnie myślałem… - mruknął Lupin ścierając złoty lukier z nosa, po czym się roześmiał. - Dzięki chłopaki, nie wyobrażam sobie urodzin bez dobrego żartu z waszej strony. - po czym poszedł ich uściskać, przy okazji oklejając ich także kremem i lukrem.


- Tworzą świetną parę, nie sądzisz Remusie? - zagadnął James siedzącego obok przyjaciela.
- Kto? - Lupin oderwał się od swojego kawałka tortu i rozejrzał wokół.
- Twój syn i Victoire Weasley oczywiście, nie sądzisz?
- Szczerze im kibicuję. Teddy nie mógłby lepiej trafić. - wilkołak patrząc na swojego syna śmiejącego się z czegoś ze swoją dziewczyną uśmiechnął się lekko.
- Przypominają mi nieco mnie i Lily, kiedy się w sobie zakochaliśmy. To były czasy...
- Słucham? - wspomniana wcześniej kobieta przerwała rozmowę z Dorcas na temat zaklęcia zamieniającego przedmioty w kamień i odwróciła się w stronę męża. - Mówiłeś coś do mnie?
- Nie kochanie. - cmoknął ją w policzek. - Tylko mówiłem właśnie Luniakowi o tym jak bardzo Teddy i Vicki przypominają mi nas, kiedy jeszcze chodziliśmy do szkoły.
Jego żona spojrzała w stronę jubilata i współorganizatorki wydarzenia i rzekła po chwili:
- Faktycznie, chociaż mam nadzieję, że z czasów kiedy już spoważniałeś.
- Ja? Spoważniałem? Kiedy? - James zrobił zdziwioną minę.
- Mniej więcej w siódmej klasie, kiedy przestałeś się popisywać jak idiota.
- Nie zachowywałem się jak idiota. - odparł. - Tylko jak normalny nastolatek. To ty zawsze byłaś sztywniarą.
- Ale i tak mnie kochasz. - i już mieli się pocałować, gdy Lupin z przekornym, rzadkim u niego uśmieszkiem, który potwierdzał jego przynależność do Huncwotów, zapytał:
- Może chcecie jeszcze tortu?
Rogacz westchnął:
- Ty Luniak to zawsze potrafiłeś sprowadzić mnie na ziemię, ale oczywiście poproszę. - wyszczerzył zęby do przyjaciela podając mu pusty talerz, w tym czasie Lily z powrotem odwróciła się do Dorcas, żeby kontynuować rozmowę. Wtedy James pochwalił się staremu przyjacielowi. - W przyszłym tygodniu mamy rocznicę ślubu. Pamiętasz jeszcze tą genialną imprezę?
- Wiesz, właśnie trochę kiepsko… - westchnął Lupin. Swoją drogą całego wesela on nie pamiętał nawet dzień po, a co dopiero przeszło trzydziestu latach. To był jeden z niewielu razy, kiedy urwał mu się film. Oczywiście stało się tak z winy Łapy, który nie dość, że co chwilę polewał to jeszcze, gdy Remus stwierdził, że ma dość, zaczął mu doprawiać sok dyniowy.
- To był najszczęśliwszy dzień w moim życiu… Po tylu latach starań wreszcie na zawsze z moją ukochaną Lily… Szkoda tylko, że nie zgodziła się na wzięcie ślubu na boisku quidditcha, ale kościółek w Dolinie Godryka też był dobrym miejscem. Chyba nigdy w życiu nie byłem tak wzruszony jak wtedy, gdy zobaczyłem ją idącą nawą. Na boisku mogłoby nie być takiego efektu. No i faktycznie nie było, kiedy Łapa podłapał mój pomysł i ożenił się tam z Dorcas. A zresztą mniejsza o to… Żałuję, że nie mogłem być obecny na twoim weselu Luniaku. Odwdzięczyłbym ci się za ten amorki latające wokół mnie i Lily przez połowę wieczoru. Do dziś pamiętam minę Lilki, jak myślała, że ja coś miałem z tym wspólnego. Prawie byśmy się przez was pokłócili już pierwszego dnia naszego małżeństwa.
- Taki mały żart, przecież ostatecznie oboje się z tego śmieliście. - odparł Lupin sam śmiejąc się lekko, po chwili jednak w jego oczach można było zobaczyć smutek. - Poza tym, wiesz że nie dane mi było mieć taki piękny ślub i wesele jak wy. Jedynymi gośćmi byli jej rodzice, ze względu na to co się wtedy działo nie mogłem zaprosić nawet twojego syna.
- Wiem, wiem… szkoda, naprawdę szkoda… Ale pamiętaj, że udało nam się to wszystko nadrobić w dziesiątą rocznicę waszego ślubu.
- Faktycznie, wtedy było idealnie. - po czym dodał konspiracyjnym szeptem.- A wracając do pierwotnego tematu naszej rozmowy, to masz jakiś szczególny pomysł na tą rocznicę?
- Mam, ale nic ci nie zdradzę. - zaśmiał się tamten. - Harry i Ginny mi trochę pomogą, będzie ekstra.


         Victoire musiała przyznać, że impreza naprawdę była udana. Ciepła atmosfera, która zawsze panowała w domu Lupinów, tak podobna do tej w Norze, jak zwykle udzieliła się gościom, także tym z Hogwartu. Chociaż też coś z tym wspólnego mogły być napoje serwowane przez Jake'a. Po paru godzinach zabawa trwała w najlepsze, nawet Kalina, która z początku czuła się trochę obco w końcu przestała się stresować. Julie i Jake, przesadziwszy trochę z Ognistą, nie mogli się od siebie oderwać, nie zwracali uwagi nawet na spojrzenia rodziców chłopaka - rozbawione Syriusza i groźne Dorcas. Chyba zapowiadała się niezła pogadanka dla syna.
         Teddy właśnie poszedł potańczyć z Dromedą, gdy Weasley poczuła, że jego siostra szturcha ją w ramię.
- Co jest Cass? - odwróciła się w jej stronę.
- Patrz. - tamta kiwnęła głową, w którą stronę Vicki ma spojrzeć. - Widzisz to co ja?
         Gryfonka zwróciła wzrok we wskazanym kierunku i ujrzała Nate'a i Kalinę, siedzących koło siebie na tarasie i śmiejących się z czegoś. Wyglądali tak jakby świat poza nimi nie istniał. Nic dziwnego, że jego dziewczyna była zdenerwowana.
- Cass… przecież oni tylko rozmawiają. - westchnęła Weasley.
- No, ale sama zobacz jak to wygląda.
- Przecież wiesz, że Kalina ciągle jest nieco zagubiona, Nate po prostu dotrzymuje jej towarzystwa, nic więcej. Wiesz, że to ciebie kocha. Jeśli chcesz to idź tam do nich, zobaczysz że wszystko jest w porządku.
- Taaa, pójdę do nich, ale żeby powiedzieć mu co sobie o tym wszystkim myślę! - zirytowana Cassia wstała i ruszyła do swojego chłopaka, zanim Weasley mogła ją powstrzymać.
         Blondynka z niepokojem obserwowała jak jej przyjaciółka podchodzi do roześmianej pary. Chwilę później i ona, i Potter wyglądali na nieźle wkurzonych, a Krum jakby miała zapaść się pod ziemię. Lupin wróciła do Victoire niemalże ze łzami:
- Chyba przesadziłam… pokłóciliśmy się… - przytuliła Victoire szukając u niej oparcia i się rozpłakała. Zwykle radosna Cassia była także wrażliwa i zabolały ją słowa Nate'a o tym, że mu nie ufa i że go ogranicza. - I chyba to już koniec.





Marta, Ola- Dziękuję Wam za komentarze i gratuluję ładnych wyników :) :) Cieszę się też, że moje opowiadanie Wam się podoba, to naprawdę dużo dla mnie znaczy, że ktoś to czyta i na dodatek komentuje :) No i ja też się czasem motam w tych dwóch opowiadaniach. :D Jeśli chodzi o portal, na którym można mnie znaleźć to chociażby tutaj: https://twitter.com/Wikulina96
Serdecznie pozdrawiam :*



Zapraszam także na mojego drugiego bloga http://weasley-lupin.blogspot.com/ :)


czwartek, 14 maja 2015

21. Kilka listów

Dla Marty z okazji urodzin :)





Drogi Borysie
Trochę już czasu minęło odkąd się ostatnio widzieliśmy. Tęsknię za Tobą braciszku. Ale mimo to nie żałuję swojej decyzji, dobrze mi tu, nawet lepiej niż w Durmstrangu.
Mam nowych przyjaciół, czuję się tu prawie jak w domu. Ale byś się uśmiał, jakbyś zobaczył jak pewnego wieczoru razem z Vicką uciekałyśmy przed Filchem. Na szczęście pomógł nam Teddy Lupin i wszystko dobrze się skończyło.
Jeszcze trochę i się zobaczymy.
Pozdrawiaj Marikę.
Kalina



Synu!
Mógłbyś czasem odezwać się do starych rodziców. Jedyne wieści mamy od Twojego ulubionego nauczyciela obrony przed czarną magią. Dobrze wiesz jak Adara cieszy się na pozdrowienia od Ciebie..
Dobra, to była część, którą kazała mi napisać Twoja matka. Swoją drogą czaisz, że Twoja siostra wczoraj latając na miotle walnęła z całym impetem w ścianę domu, spadła z 5 metrów i nawet nie zapłakała? Byłem pełen podziwu. Moja krew. Oczywiście z Ciebie też jestem dumny. Właśnie, Lunatyk Cię ostatnio chwalił, że rozgromiliście Puchonów w ostatnim meczu. Gratki!
Także tego, odezwij się.
Buziaki od dziewczyn.
Tata.


Charlie!
Dobrze wiedzieć, że moje zwierzaki i oczywiście uczniowie są pod dobrą opieką. Mam tylko pytanie, czy mógłbyś zostać jeszcze trochę w Hogwarcie? Cholibka, chyba jednak zostanę tu trochę dłużej. Nawet nie masz pojęcia ile ciekawych zwierząt tu mają. Opowiem wszystko po powrocie.
Pozdrawiam.
Hagrid



Cześć siostra,
cieszę się, że podoba Ci się tam i nie żałujesz swojej decyzji. Tu wszystko po staremu, w sumie nic się nie zmieniło. Heh, faktycznie musiało być zabawnie. Jak udało Wam się uciec? Z tego co Victoire opowiadała to jest to niezwykle trudna sztuka. Jutro mam sprawdzian z eliksirów, także już kończę. Trzymaj za mnie kciuki, bo może być ciężko.
Do szybkiego zobaczenia ;)
Marika też Cię pozdrawia
Borys



Weasley...
Bo jest taka sprawa. I zastanawiam się, czy mogę liczyć na Twoją pomoc w tej kwestii.
JB



Jake,
po pierwsze to mógłbyś powiedzieć wprost o co Ci chodzi?
A po drugie, czemu piszesz do mnie skoro możemy przecież normalnie porozmawiać twarzą w twarz?
VW



No bo ta sprawa jest tajna i potrzebuję Twojej dyskrecji...
JB



Nie przesadzasz z tą konspiracją Jake? Napisz wszystko od początku do końca bo zaczynam już się irytować, a poza tym podejrzewam, że ta biedna sowa też już ma dość. Zresztą co to za dyskrecja skoro ta sowa lata to w jedną stronę to w drugą?
Vicki



Faktycznie masz rację Weasley.
No to już tłumaczę. Zapewne pamiętasz, że za jakieś dwa tygodnie nasz drogi Teddy skończy siedemnaście wiosen, tym samym wkraczając w dorosłość?
No więc uważam, że powinniśmy złączyć siły i z tej okazji wymyślić mu coś extra. Tak wiesz żeby nigdy tego nie zapomniał i etce tera etce tera i ten tego.
Także co Ty na to?
Jake



A już się przestraszyłam, że coś z Julie. Moim zdaniem to świetny pomysł, Teddy na pewno bardzo się ucieszy jak coś przygotujemy. Tylko tu pojawia się problem co przygotować. Masz jakiś pomysł, czy właśnie dlatego wymyśliłeś, żeby złączyć siły?
VW



Cześć mamo, cześć tato
Przecież odzywam się. Może i średnio raz w miesiącu, ale zawsze coś i na pewno mam wówczas więcej Wam do przekazania niż jakbym pisał codziennie.
Tak jak już słyszeliście ostatni mecz wygrany. Oceny jakieś tam są, na pewno od prof. Lupina lepiej ode mnie wiecie jakie. Zbliżają się urodziny Teddy'ego chcemy wykombinować coś fajnego, uprzedzam Was jakby zakończyło się to szlabanem czy coś. Wiecie nie codziennie kończy się siedemnaście lat. To by było na tyle. Mówiłem, że nie mam za dużo do powiedzenia. Ucałujcie ode mnie Addie.
Wasz ukochany syn
Jake Black



Mamo, tato
mam nadzieję, że u Was wszystko w porządku. U mnie jest. Dużo nauki, ale oceny bardzo dobre, staram się, chociaż Wy i tak zapewne stwierdzicie, że wiele tracę nie chodząc do zwykłej szkoły i nie ucząc się matmy, czy innej fizyki. Poza tym chciałam Wam powiedzieć, że się zakochałam. To kolega, rok starszy, też z Gryffindoru. Nazywa się Jake Black i jesteśmy razem już prawie dwa miesiące. Jestem taka szczęśliwa i mam nadzieję, że go polubicie. Chciałabym Wam go przedstawić w wakacje. Kończę bo mam jeszcze masę zadań domowych.
Kocham Was
Julie





Ola- Charlie uczy ONMS a nie OPCM :P Trzymam zaz Ciebie kciuki 22 ;) mam małe doświadczenie z nauką utworów na pamięć, ale jakieś jednak mam, więc wiem jak to czasem ciężko.
Marta- Oczywiście najlepsze życzenia z okazji urodzin :) Udało mi się zdążyć na 14, chociaż szczerze mówiąc było ciężko ;) Mam nadzieję, że ten mały prezencik Ci się spodoba. A jak nie to wybacz, ale mam dziś mózg trochę zryty ustnym polskim :D Za Ciebie też trzymam kciuki od 18 :)
Dziękuję za życzenia powodzenia i trzymanie kciuków na maturze oraz oczywiście za miłe komentarze :) Dajcie znać po egzaminach jak poszło ^^ Ja muszę się pochwalić, że ustny angielski zaliczyłam w poniedziałek na 87 procent, a dziś udało się ustny polski ogarnąć na 85, także jestem szczęśliwa :D

sobota, 2 maja 2015

20. Trochę o Durmstrangu


Durmstrang, kilka miesięcy wcześniej...

         Ciemny korytarz szybkim krokiem przemierzała dość niska dziewczyna o długich do pasa, kruczoczarnych lokach. Widać było, że płacz ma dosłownie na końcu nosa. Za nią biegł wysoki, barczysty chłopak o charakterystycznym zakrzywionym nosie.
- Kalina, zaczekaj! - krzyczał. - Nie mam zamiaru gonić cię po całej szkole...
W końcu dziewczyna zatrzymała się przy oknie i usiadła na parapecie czekając na niego.
- Borys ja cię bardzo przepraszam, ale ja już nie daję rady… nie mogę na nich patrzeć. To za bardzo boli. - i w tym momencie nie zdołała opanować łez.
- Kalina, ja już sam nie wiem co ci powiedzieć.
- Wystarczy, że jesteś braciszku… wiesz ja zupełnie nie rozumiem jak oni mogli mi to zrobić… mój chłopak i najlepsza przyjaciółka...
- Oboje nie byli ciebie warci, nie masz co się nimi przejmować, zostaw to już za sobą, proszę cię...
- Ale co ja im takiego zrobiłam? Jak mogli...
- Kalina, słyszysz? Zostaw to, zostaw ich i idź dalej. Od miesiąca już wypłakujesz sobie oczy przez nich, a oni mają to i ciebie gdzieś. Nie sądzisz, że już czas z tym skończyć?
- Jak, Borys, jak? Skoro gdziekolwiek pójdę oni tam są? - kolejna porcja łez, chłopak zaczął przeszukiwać kieszenie w poszukiwaniu chusteczki, w końcu znalazł ją i podał siostrze.
         W tym momencie usłyszał odgłos kroków na pustym korytarzu, gdzie się znajdowali. Odwrócił się szybko w obawie, że to Hansen lub Mironov, albo co gorsza oboje, jednak była to Marika Volkova, jego ukochana, o której tak niedawno pisał w liście do Victoire Weasley.
- Wszędzie was szukałam. - powiedziała, gdy się do nich zbliżyła. Spojrzała na Kalinę. - Znowu chodzi o...
- Tak. - odparł zwięźle zrezygnowany Krum. Wówczas dziewczyna usiadła na parapecie koło jego siostry i po prostu ją przytuliła.
- Dzięki Mika. - Kalina po chwili się uspokoiła. - Wiesz szkoda mi było, gdy Borys i Vicka zerwali, ale teraz jestem zdania, że wy świetnie do siebie pasujecie.
- Mówisz tak, bo chcesz żeby było nam miło, skoro już tu przy tobie siedzimy? - uśmiechnęła się Volkova.
- Nie, całkiem serio. - tamta pokręciła głową. - Po prostu tak teraz o tym pomyślałam. - nagle wyraźnie się ożywiła. - Wiecie co, mam pomysł.
- Jaki? - zapytał Borys z pewną obawą.
- Przeniosę się.
- Że co?
- Ale gdzie? Jak?
- Do Hogwartu. Jest tam Victoire, więc nie będę sama, na pewno pozna mnie ze swoimi znajomymi i nie będę musiała więcej oglądać wiecie kogo.
- Nie sądzisz, że tym samym przyznasz, że oni wygrali? Że przez nich się stąd wyniosłaś?- zapytała niepewnie Marika.
- Myślę, że mój święty spokój i samopoczucie jest ważniejsze od tego. Sami przecież mówiliście, że nie mam się nimi przejmować.
- No tak, ale...
- Zmiana szkoły to całkiem co innego. - dokończył ostrożnie brat Kaliny.
- Na pewno będę za wami tęsknić, ale nie widzę innego wyjścia z tej sytuacji.
Jak powiedziała tak zrobiła.


Hogwart, teraz

- Ot i cała historja. - zakończyła swoją opowieść Kalina. Było już po lekcjach, a ona i Victoire siedziały w dormitorium dziewczyn z piątej klasy zajadając się słodyczami z Miodowego Królestwa. Na kolanach Weasley leżał Szafir, który tylko nadstawiał się do głaskania. Blondynce w końcu udało się namówić Bułgarkę do zwierzeń.
- Wcale się nie dziwię, że postanowiłaś się przenieść… Ale czemu nie powiedziałaś mi tego od razu?
- Nie chciałam o tym rozmawjać, wiesz. - założyła sobie włosy za ucho i chwilę pomyślała. - To ciągle bolało. Wjesz zdrada chłopaka to jedno, a zdrada najlepsziej przyjaciółki to drugie. Teraz już jest lepiej, myślę, że przyjazd tutaj był dobrjym pomyslem.
- Też tak myślę, a wiesz co jeszcze myślę? Że chyba polubiłabym tą Marikę.
- Jest super, naprawdę.
- Ale wiesz, jedno nie daje mi spokoju. Mówisz, że jest okej i w ogóle, ale czemu w takim razie ostatnio byłaś smutna? Sama widziałam.
- O tym naprawdję nie chciałabym rozmawjać. Może kjedyś, okej?
- No dobra, jak chcesz. - Victoire wzruszyła ramionami.- Tylko jakby co, to wiesz.
- Wjem, wjem. A w ogóle, gdzie się wszysci podziali?
- Julie zaciągnęła Blacka do biblioteki, naprawdę jestem ciekawa jak on to znosi, ostatnio chyba spędził tam więcej czasu niż w całym życiu. Cassia i Nate poszli się przejść po błoniach, a za Teddym to nikt nie nadąży, gdzie się podziewa.
- Właśnje! - w tym momencie Kalinie się coś przypomniało. - To prawda, że się w końcu zeszljiście? Chodzą takje plotki.
- Prawda. - uśmiechnęła się Weasley. - A w ogóle to co to była za akcja ostatnio?
- Jaka akcja? - Krum udawała niewiniątko.
- Peleryna niewidka, Filch, kojarzysz? Zostawię was samych, mrugnięcie do Teda, przypominasz sobie?
- Faktycznje coś mi świtja. - Bułgarka udała, że się zastanawia. - Żal mi się go zrobjiło, że tak długo za tobu lata, a ty njic, a poza tym należało coś mu się za ratunek, wjęc postanowiłam trochu mu pomóc. Nje jesteś zła?
- W sumie to nie. - Victoire pokręciła głową z uśmiechem.
- To dobrie. Chyba muszę już iść. Trish prosiła mnie o pomoc w zadanju domowym z obrony.
- Trish?
- Gryfonka, na moim roku, kojarzysz?
- Hmm... krótkie jasne włosy, okulary?
- Dokładnie.
- To zwijaj, ja pójdę poszukać Lupina.



Taka data wypadało chociaż coś napisać :)

Marta- dzięki za komentarze na obu blogach :) co do obiektu westchnień Kaliny to już niedługo się okaże i myślę, że będzie to zaskoczenie. Co do Julie...to ujmijmy to tak, że nie jest gruba, ale chuda też nie, gdzieś w pierwszych rozdziałach miałam jej opis.

Ola- a już myślałam, że zapomniałaś o moim blogu :p Dzięki za zwrócenie uwagi na tego Charliego, bo faktycznie zapomniałam o tym wspomnieć w sylwestrowych rozdziałach, zamotałam się trochę, ale już naprawione ;) Co do Kaliny to już pisałam wyżej ^^ A jej matką jest Bułgarka. Co do uwag o dialogach i opisach postaram się, ale po maturze jak więcej czasu będę miała ;)

To by było na tyle. Wracam do „Dżumy” i reszty moich drogich lektur. Po 19. podejrzewam, że będzie więcej czasu i rozdziały będą szybciej i dłuższe ;) Trzymajcie za mnie kciuki i miłego czytania :)