piątek, 28 sierpnia 2015

23. Urodzinowy spacer



Cześć wszystkim! :) Trochę mnie tu nie było, ale wszystko ma swoje wytłumaczenie. Najpierw cała masa spraw ze studiami, potem trochę wakacji. Polecam Pieniny, cudowne miejsce :)




- Nie tak wyobrażałem sobie swoje urodziny. - mruknął Teddy, gdy w dzień jego urodzin siedzieli przy obiedzie. Obok niego Victoire, a po ich obu stronach usadowili się Cassia i Nate tak by być jak najdalej od siebie, a jednocześnie żeby być z przyjaciółmi. Naprzeciwko znajdowali się Black i Blue. Ze względu na kłótnię Pottera i Lupin atmosfera była raczej ciężka.
- Nie martw się. - szepnęła mu na ucho Weasley. - Pójdziemy potem na spacer, co Ty na to?
- A jak myślisz? - obdarzył ją czarującym uśmiechem.
- Najlepszego Lupin! - co chwilę ktoś przychodził złożyć jubilatowi życzenia, co niezwykle bawiło Victoire:
- Jeszcze brakuje żeby McGonagall złożyła ci życzenia.
- Właściwie to mijałem się z nią jakoś między lekcjami i życzyła mi żebym w końcu zmądrzał. Liczy się jako życzenia, prawda?
- Dyskutowałabym.


         Trafił im się naprawdę ładny wieczór na spacer. Prawie nie było wiatru, a na bezchmurnym niebie słońce właśnie zaczynało zachodzić. Victoire ubrała swoją ulubioną, długą do kolan, jasnoniebieską sukienkę i szary sweterek. Chciała ładnie wyglądać w dzień urodzin swojego chłopaka, a jednocześnie nie być chora z tego powodu. Bo wiadomo, że ciepło w wiosenne dni bywa często złudne. Co ją rozbawiło to fakt, że Teddy na jej widok zmienił kolor swoich włosów z zielonego, który miał przez cały dzień, na kolor jej sukienki. Ostatnio jakoś przestało ją denerwować używanie przez niego tego szczególnego talentu, już nie narzekała, że chłopak się popisuje. Niestety głównym tematem ich rozmowy były ostatnie wydarzenia:
- Znam swoją siostrę, zresztą ty znasz ją prawie tak samo dobrze jak ja, i oboje wiemy, że potrafi być strasznie uparta. Niby takie nic, a nie sądzę żeby szybko jej przeszło.
- Ale wiesz Potter też ma trochę w tym winy. Zamiast jej wytłumaczyć, że nic się takiego nie działo, to on się obraził za same insynuacje i poszedł w drugą stronę.
- Tu masz rację, ale sama przyznasz, że Cassia nie miała o co robić sceny. Wiem, że powinienem stać murem za siostrą, ale w tym akurat wypadku lepiej zachować obiektywność. Gdyby Nate naprawdę ją skrzywdził to oczywiście, że nie puściłbym mu tego płazem.
- Wiem. Tyle czasu spędziłam na tym, żeby pomóc się tu jakoś zaaklimatyzować Kalinie, żeby poczuła się tu jak u siebie. Liczyłam, że twoja impreza urodzinowa jej pomoże, a nie tak bardzo zaszkodzi jak zaszkodziła. Wiesz, że jest nieco nieśmiała, boję się, że będzie chciała wrócić do Durmstrangu.
- No tak, przez te trzy miesiące dzięki tobie miałem okazję trochę ją poznać, podobnie jak Cassia. Tym bardziej się dziwię, że zareagowała tak gwałtownie. - pokręcił głową zrezygnowany.
- Myślisz, że powinniśmy się wtrącić? Jakoś spróbować ich pogodzić?
- Nie sądzę. Wiesz wolałbym nie wchodzić między siostrę a najlepszego kumpla póki absolutnie nie jest to potrzebne. Poczekajmy może sami się dogadają. - byli właśnie na skraju Zakazanego Lasu i Teddy zobaczył zwalone drzewo, na którym mogliby usiąść. - Robimy przystanek?
- A co, zmęczony? - uśmiechnęła się dziewczyna.
- Nieee. - chłopak także się uśmiechnął. - Po prostu to miejsce wydaje się idealne do podziwiania ciemniejącego nieba.
- Lupin jakiś ty romantyczny. - tym razem Victoire już się roześmiała.- Nie spodziewałam się...
- Niee? - oburzył się. - A te wszystkie walentynki przez cztery lata, kwiatki, moje prośby żebyś się w końcu ze mną umówiła i inne takie?
- Taaa… a pamiętasz te kwiatki, na które miałam alergię? A poza tym wrzeszczenie na całą Wielką Salę „Weasley umów się ze mną” wcale nie było romantyczne.
- Yyy… wypadek przy pracy...
- Mniejsza. - dziewczyna sięgnęła do swojej torebki i wyjęła z niej starannie zapakowany w ozdobny, niebieski papier prezent. - Trzymaj.
- Kochana wiesz, że nie musisz mi nic dawać...
- Otwórz. - uśmiechnęła się delikatnie. - Mam nadzieję, że ci się spodoba.
Teddy zaczął ostrożnie rozrywać papier, wtedy jego oczom ukazało się pudełko.
- Musiałam zapakować tak, żeby to jakoś wyglądało. - Victoire wzruszyła ramionami.
- No tak, mistrzyni estetyki… - Lupin odtworzył pudełko i ze zdziwioną miną wyjął znajdujący się w nim przedmiot.
- To… - zaczęła tłumaczyć Weasley.
- …dwukierunkowe lusterko. - dokończył jubilat. - Ty masz drugie?
- Tak… - potwierdziła i w tym momencie nachylił się do niej i czule ją pocałował.
- Dzięki. Wiesz, nie wpadłbym na to, że dostanę taki prezent od ciebie.
- Czemu?
- Nie jestem pewien, czy posiadanie takich lusterek w Hogwarcie jest dozwolone.
- Chyba nie jest. - zachichotała, a chłopak znowu ją pocałował.
- Wiedziałem, że krew Weasleyów nie woda.
- Śmieszne...Wracamy już? Zaraz będziemy musieli nocować w chatce Hagrida bo nie wpuszczą nas do szkoły.
- Hmm… - chłopak udał, że się zastanawia. - Może to nie jest taki zły pomysł?
- Ej! - szturchnęła go w ramię i wstała.
- Dobra, idziemy. - także wstał. - Tylko zaczekaj chwilę.
- Na co?
         W międzyczasie zrobiło się już ciemno, a Teddy zapewne chcąc się trochę popisać zamiast po prostu użyć Lumos, rzucił zaklęcie patronusa i z jego różdżki wyleciał srebrny wilk, który idąc przed nimi oświetlał im drogę.
- No nieźle… - Victoire była zdziwiona. - Zawsze chciałam nauczyć się wyczarowywać patronusa.
- Ja też. - Lupin był w tym momencie niezwykle zadowolony z siebie. - Dlatego poprosiłem tatę o to, żeby mnie nauczył.
- Ja poprosiłam o to wujka Harry'ego w zeszłe wakacje. - przyznała nieśmiało.
- Właśnie to całe gadanie o nieczarowaniu poza szkołą trochę lipa jak jesteś w domu pełnym czarodziejów. - zaśmiał się chłopak, który także co jakiś czas wykorzystywał ten fakt, że ministerstwu ciężko było stwierdzić kto rzucił zaklęcie, jeśli w danym miejscu było więcej czarodziejów. - I jak ci szło?
- Taa, szczególnie jeśli to dom TEGO Pottera. Szczerze mówiąc raczej kiepsko. Strzępki srebrnej mgły i tyle. Raz tylko udało mi się wyczarować cielesnego patronusa. Niby tyle szczęśliwych wspomnień, a jakoś nie potrafię się nigdy skupić.
- Nie przejmuj się, do tego potrzeba trochę czasu i cierpliwości. Myślę, że i tak dobrze ci idzie. Przecież wielu dorosłych czarodziejów tego nie potrafi. A tak z ciekawości… jaki kształt ma twój patronus?
- Mewa… - po usłyszeniu tego Teddy zaczął się śmiać. - Czemu się śmiejesz?
- Bo tak myślałem, że to będzie jakiś ptak.
- Dlaczego?
- Yyy… - zająknął się. - Zmieniając temat...nie zgadniesz jakie wspomnienie przywołałem przed chwilą.
- Jakie? - dziewczyna nawet nie próbowała zgadywać. Nie lubiła bawić się w zgadywanki, zawsze wtedy bała się, że palnie coś bardzo głupiego.
- Ostatnie walentynki...
Słysząc taką odpowiedź wprost nie mogła go nie pocałować.



Jak zwykle dziękuję za wszystkie komentarze. To bardzo motywujące, że ktoś to czyta :)
Marta – Ałaaa to mogłoby boleć :D Ale niczego obiecać nie mogę ;)
Dominika- Mam nadzieję, że mimo tego, że piszę po tak długim czasie, się odezwiesz jeszcze. To bardzo miło jak jakaś nowa osoba skomentuje :) Odnośnie pisania o Harrym i jego dzieciach to w sumie zastanawiałam się nawet nad nowym blogiem właśnie na ten temat, ale póki co to tylko takie luźne myśli.
Ola- Ja rozdział dodaję jeszcze później, ważne że komentarz jest :P Podziwiam Cię za te sporty, ja to mam dwie lewe :D Odnośnie Cassie i Nate'a to wiem, ale za kolorowo nie może być, więc trzeba było coś tam popsuć i taki pomysł mi się rzucił. A co do reszty to odpowiem Ci tak samo jak Marcie- niczego nie obiecuję :D
Już na sam koniec chciałabym dodać, że trochę się zastanawiałam nad całością i doszłam do wniosku, że w tym co już jest wprowadzę kilka zmian. Szczególnie w pierwszych rozdziałach. Nie wiem jeszcze co dokładnie, ale trochę się zmieni. Na pewno usunę z całej historii dwie postacie. Może się domyślicie jakie. Po przemyśleniu tego stwierdziłam, że są kompletnie tu niepotrzebne.

To by było na tyle. Zaraz trzeba lecieć na Harry'ego w tv, także życzę Wam jeszcze powodzenia w nowym roku szkolnym, a tym co mają jeszcze wakacji udanej tej końcówki wolnego. Cześć :)