wtorek, 26 marca 2013

8. Pierwszy mecz

          Dwudziesty czwarty października przyszedł szybciej niż się spodziewali. Całe szczęście, że pogoda była wyjątkowo ładna i panowały wprost idealne warunki do rozegrania dobrego meczu. Niebo było nieco zachmurzone, ale ani nie padało, ani nie wiało zbyt silnie, więc było całkiem w porządku. Victoire denerwowała się od samego ranka. Podczas śniadania nie przełknęła ani kęsa. Już wiedziała jak czuł się Lupin przed swoim pierwszym meczem, jeszcze brakowało tego, żeby jak Cassia wleciała do pętli. Wprawdzie na treningach szło jej całkiem nieźle, a nie były one lekkie, ale to był prawdziwy mecz. Jedyne słowa jakie wygłosił do nich Teddy w szatni przed meczem brzmiały:
- Spokojnie, damy radę.
          Chciała być tak spokojna jak on, ale jakoś nie mogła. Nie wiedziała, że chłopak tylko zewnątrz wydawał się taki spokojny. Tak naprawdę jego także zżerały nerwy, w końcu to był jego pierwszy mecz w roli kapitana.
- Będzie dobrze, będzie dobrze... - dziewczyna powtarzała sobie w myślach, kiedy stała na boisku zaciskając z całej siły ręce na miotle. Rozejrzała się po trybunach. Oczywiście, jak zwykle pełne były uczniów Hogwartu. Jej wzrok powędrował ku trybunom Gryfonów. Oczywiście szukała Julie, wiedziała, że przyjaciółka, mimo że nie lubi quidditcha, będzie jej z całych sił kibicować. Koło niej siedziały Dominique i Molly z wielkim transparentem: DO BOJU VICKI! Musiała przyznać, że to było bardzo miłe z ich strony, przyjemnie było mieć wsparcie rodziny. Przesunęła wzrok na trybunę nauczycieli i tu się zdziwiła, ba, trema zaczęła ją dręczyć jeszcze bardziej. Obok profesora Lupina siedzieli wujek Harry i ciocia Ginny, a obok nich jej właśni rodzice i Louis. Tego się nie spodziewała. Od razu zaczęła się denerwować jak wypadnie w ich oczach, to właśnie oni najbardziej jej kibicowali. Chrzestni poświęcili jej sporo czasu na ćwiczenia, to właśnie od nich dostała najnowszy model Błyskawicy. Rodzice natomiast wiedzieli o tym jak ważne jest dla niej granie w drużynie i cały czas wspierali ją w tym dążeniu.
- Na miotły! - oczywiście sędziowała pani Hooch. - Iii... start!
          Czternaścioro zawodników poderwało się do góry. Teddy wzniósł się najwyżej, rozglądając za zniczem. Cały czas starał się, aby reszta drużyny nie widziała, że on także jest zdenerwowany. Szczególnie był zdeterminowany w ukrywaniu swojego własnego strachu odkąd zobaczył to przerażenie w oczach Victoire. Doskonale wiedział, że jego spokój jest ważny dla drużyny. Spojrzał w dół, by zobaczyć co się dzieje niżej niego. Cassia właśnie błyskawicznie zdobyła kafla i już leciała w stronę pętli Krukonów. Niedaleko niej leciał Jake, gotowy pomóc jej w razie potrzeby. Zobaczył, że zdenerwowana Weasley dopiero teraz zdała sobie sprawę, że trochę się zagapiła i że też powinna tam być. Momentalnie skierowała tam swoją miotłę i przyspieszyła.
- No...Weasley w końcu wzięła się do roboty... - mecz jak zwykle komentował Mike Jordan. - Ooo... czy ja dobrze widzę? Czyżby Weasley wzięła przykład ze swojego sławnego wujka i też postawiła na Błyskawicę? Tak! To najnowszy model Błyskawicy z zeszłego roku!
- Jordan! - wrzasnęła na niego McGonagall ze swojego miejsca. - Masz komentować mecz, a nie rozpływać się nad miotłą! Wszyscy wiemy o co chodzi! Zupełnie jak ojciec... - dodała na koniec.
- Tak jest pani psor! A więc... kafla przejmuje urocza ścigająca Krukonów Charlotte Diggory... WOOD! TY IDIOTO! Chcesz ją uszkodzić?! Okej... nic jej nie jest... Znicza nadal nigdzie nie widać. Kafel przejmuje nowa ścigająca Gryfonów Victoire Weasley. Ciekawe jak sobie poradzi... Wiadomo quidditch ma we krwi. Cała rodzina Weasleyów znana jest z ich wybitnych osiągnięć w tym sporcie. TAAK! Trafiła! Osiemdziesiąt do czterdziestu dla Gryffindoru!
          Teddy jakoś nie mógł się skupić na zniczu. Wiedział, że gdy przyjmie Weasley do drużyny będzie się o nią martwił, żeby nic sobie nie zrobiła, ciągle pamiętał jej wypadek sprzed kilku lat. Jego wzrok cały czas pomykał ku niej, mimo że jak się okazało świetnie dawała sobie radę. Trochę obawiał się, czy podczas meczu nie zjedzą jej nerwy, ale jak widać na szczęście wszystko było w porządku. Cała drużyna świetnie sobie radziła, póki co Nate przepuścił zaledwie trzy kafle, podczas gdy ich ścigający wbili już siedem. Pałkarze także świetnie sobie radzili, wprawdzie Wood często wywijał tłuczkami zbyt dziko i nieraz prawie trafiał członków ich drużyny, ale jeszcze żadnego z nich nie uszkodził. Lupin spojrzał na szukającą Ravenclawu. Olivia Davies zatrzymała się kawałek od niego i uważnie rozglądała się za zniczem. Musiał przyznać, że była godną rywalką, kilka razy już zdarzyło mu się z nią przegrać. Z tego co pamiętał dziewczyna miała całkiem dobry kontakt z Weasley.
- Dobra...Tedzie Remusie... skup się... - mówił do siebie w myślach. - Dość już leniuchowania i martwienia się o Weasley, która sama znakomicie daje sobie radę, czas złapać znicza i cieszyć się wygraną.
- Taaak! Kolejne punkty dla Gryfonów! - Mike dopiero się rozkręcał. - Zdobyła je, jak się okazało niezwykle utalentowana, Victoire Weasley, która, niech wam przypomnę jest bratanicą jednych z najlepszych graczy Hogwartu. Jak widać pochodzenie zobowiązuje. A jeśli już mowa o pochodzeniu, to w tym momencie wspomnieć należy także Jasona Wooda, również grającego w reprezentacji Gryffindoru po raz pierwszy. Jest on synem byłego kapitana drużyny Gryfonów, byłego zawodnika Zjednoczonych z Puddlemere, a także obecnie znanego na całym świecie trenera Olivera Wooda... BLACK! Co ty robisz!? Właściwe pętle są po przeciwnej stronie!... Aaaa... to tak miało być... Brawa dla Gryfonów za świetnie przeprowadzoną akcję!... Teraz Krukoni przejmują kafla... Wiceacre podaje do Bradley, Bradley z trudem omija tłuczka odbitego przez Marsha, jednak nie traci z rąk kafla... Podanie do Diggory... Diggory podaje do Wiceacre... Wiceacre strzela iii... Potter nie obronił. Sto czterdzieści do osiemdziesięciu. Ciągle prowadzą Gryfoni... Zaraz... moment... Czyżby to był znicz? Taak! Davies i Lupin pomknęli za nim. Póki co Davies na prowadzeniu... Lupin przyśpiesza, ma jeszcze szanse dotrzeć do znicza jako pierwszy... Nie ma co ukrywać chłopak czuje dziś presje, to jego pierwszy mecz jako kapitana drużyny Gryfonów, poza tym na trybunach znajduje się jego ojciec chrzestny, jeden z najlepszych szukających w dziejach tej szkoły... Lupin zrównuje się z Davies... Już są blisko, złoty znicz znajduje się tuż przed nimi... oboje wyciągają ręce przed siebie... iii... TAAK! MAMY GO! GRYFONI WYGRALI! Lupin złapał znicza, jednak należy zauważyć, że naprawdę mało brakowało, a zrobiłaby to Davies. Dosłownie centymetry dzieliły ją od zwycięstwa. Gratulacje dla drużyny Gryfonów! Wspaniała robota... A szczególne gratulacje należą się debiutującym: Victoire Weasley i Jasonowi Woodowi, widać, że Lupin wiedział co robi, gdy przyjmował nowych członków do drużyny. Chociaż wielu zastanawiało się, czy przyjęcie do grona zawodników Victoire Weasley nie jest związane z...
- JORDAN! - przerwała mu McGonagall. - Już po meczu, czas kończyć.
- Tak jest pani psor! - chłopak zasalutował w jej stronę. - A więc żegnam się z państwem, dziękuję za uwagę i do zobaczenia za dwa tygodnie na meczu Ślizgoni kontra Puchoni.


          Victoire zlatując na ziemię cały czas się uśmiechała. Czuła się niemal tak samo szczęśliwa jak po kwalifikacjach. Cała drużyna wyściskała się serdecznie. Lupin także. I nawet pochwalił jej grę. Wyglądało na to, że w końcu odpuścił jej za ten szlaban, który dostał częściowo przez nią. Wygrali w jej pierwszym meczu! Dziewczyna nie mogła w to uwierzyć. Wiedziała, że w większości była to zasługa Teddy'ego jednak miała świadomość, że i ona w pewnej części przyczyniła się do tego zwycięstwa. Nic dziwnego. W końcu była Weasleyem, a oni quidditch mieli we krwi.

4 komentarze:

  1. Niedawno zaczęłam czytać twojego bloga i bardzo mi się podoba. Jest to jedna z niewielu historii z Victorią i Teddym i jest naprawdę fajna. Pisz dalej i nie trać weny. Dzięki za tego bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi sie twoj blog. pisz dalej i nie przerywaj

    OdpowiedzUsuń
  3. Weny życze :3
    PS. Już się nie boje

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny blog :D
    Pisz dalej i nie trać weny
    Nie moge się doczekać kolejnych rozdziałów *-*

    OdpowiedzUsuń