sobota, 8 listopada 2014

13. Podwórkowe zmagania


Na wstępie chciałabym podziękować za miłe komentarze :) Dzięki nim powstał ten dzisiejszy rozdział ;) Pół dnia nad nim spędziłam i jest. Mam nadzieję, że Wam się spodoba :)

- Całowałeś się z moją siostrą kretynie! - denerwował się Teddy od samego rana. Po sylwestrze większość gości postanowiła zostać w Norze, dzięki czemu pani Weasley była bardzo szczęśliwa bo w jej domu znowu było pełno ludzi tak jak kiedyś. Niegdyś narzekała na ten gwar, jednak teraz, kiedy jej dzieci były dorosłe, wyprowadziły się i założyły swoje rodziny, czuła pustkę. Jako, że gości było naprawdę całkiem dużo, to Teddy, Nate, Jake, a także Fred i George juniorzy, Oliver, James, Albus i Louis musieli podzielić się jednym pokojem. Młodsi zajęli trzy łóżka, a starsza trójka musiała się zadowolić podłogą.
- Myślałem, że nie masz nic przeciwko. - tłumaczył się Nate. - Przecież sam mówiłeś, że w końcu mam jej powiedzieć co do niej czuję! Jeszcze się ze mnie śmiałeś, że tchórzę!
- Ale to nie oznaczało, że masz się z nią obściskiwać na moich oczach! - Lupin rzucił w niego poduszką.
- Ejj! - Potter oberwał prosto w twarz.
- Ha! Bitwa na poduszki! - podchwycił Jake i rzucił poduszką w Jamesa. Tak to się zaczęło. James trafił w Freda, ten w Olivera i tak dalej… Już po chwili wszędzie latały pióra, a oni sami wyglądali jak kurczaki.
- Na Merlina! - drzwi się otworzyły i stanęła w nich oczywiście Molly Weasley. - Co wyście tu nawyprawiali?
- Ojć...
- Fajna zabawa babciu była! - pochwalił się Fred.
- Taa, właśnie widzę. - po chwili dodała. - Mogłam się domyślić, że jak traficie do jednego pokoju, to może być niebezpiecznie. Normalnie to kazałabym wam powkładać to pierze z powrotem do poduszek, jednak szkoda mi ich, bo podejrzewam, że raczej nie wróciłyby już do dawnej świetności. - i w tym momencie machnęła różdżką i wszystkie poduchy wróciły do stanu sprzed ich małej bitwy.
- Dziękujemy pani Weasley. - powiedział Jake.
- I przepraszamy. - dodał uprzejmie Nate.
- Zejdźcie lepiej już na dół. - uśmiechnęła się. - Za chwilę śniadanie.
Po śniadaniu Teddy wpadł na pomysł, żeby pograć w quidditcha. Od razu znalazło się kilkoro chętnych. Zresztą co się dziwić: w Norze była obecna połowa gryfońskiej drużyny. Problem pojawił się przy podziale na grupy. Oczywiście Nate i Cassia chcieli być razem, od poprzedniego dnia byli niemal nierozłączni, co zaczęło już nieco przeszkadzać pewnemu starszemu bratu, który to upierał się, że koniecznie chce być z Victoire w drużynie, a z kolei ona tylko nie z nim. W końcu jako tako doszli do porozumienia i jedną drużynę stanowili: Cassia, Nate i Jake, a drugą Teddy, Victoire i Kalina. Weasleyówna musiała jakoś to przeboleć. Jako, że było ich tak mało, grali jako dwóch ścigających i obrońca, no i samym kaflem. Wyglądało to trochę jak mugolska piłka ręczna, tylko że na miotłach. W jednej drużynie bronił Nate, co było całkiem logiczne, skoro był obrońcą Gryffindoru, a w drugiej Teddy, który był ciekaw jak Kalina sprawdzi się na boisku. Coś mu podpowiadało, że ta niepozorna dziewczyna okaże się świetnym graczem.
- Jesteś pewna, że wiesz jak się lata? - śmiał się Jake do Kaliny. - Wiesz, że żeby się wzbić w powietrze musisz odepchnąć stopami się od ziemi?
- Wiem. - zwykle spokojna i nieco nieśmiała dziewczyna zaczynała się irytować. Chłopak dokuczał jej od samego rana.
- Na pewno nie spadniesz? Wiesz, tam na dole nikt cię nie złapie, a upadek na ziemię byłby na pewno nieco bolesny, mała.
- Nie jestem mała!
- Okej, okej ma...
- Uspokój się Black. - przerwała mu  Vicki, która przyniosła miotłę dla Bułgarki. - Uważaj, żebyś się nie zdziwił.
W odpowiedzi na to chłopak parsknął i pokręcił głową, ale dał spokój Kalinie.
Po chwili wystartowali.
         To była dla nich świetna zabawa, w końcu cała szóstka uwielbiała quidditcha. Zresztą niedługo później znalazło się więcej chętnych do gry, więc dołożyli resztę piłek. Szukającym w drużynie Teda został Charlie, a w drugiej Harry. Trzecimi ścigającymi zostali Tonks i Syriusz, pałkarzami natomiast w jednej drużynie George i Angelina, a w drugiej Fred i Ron. Z kolei Katie postanowiła sędziować. Pozycje niektórych były nieco inne niż te, na których grali w Hogwarcie, jednak tak było całkiem zabawnie. Liczyło się to, że znowu mogą sobie pograć i sprawia im to wielką przyjemność.
- Mamo, uważaj! - ostrzegł Teddy swoją matkę, która właśnie leciała trzymając kafla, przed nadlatującym tłuczkiem.
- Vicki, łap! - Dora rzuciła kafla do Weasley, po czym zręcznie uniknęła tłuczka i już leciała dalej - Dzięki Teddy!
- Spoko mamuś!
W tym momencie Victoire widowiskowo wrzuciła kafla do pętli. Uradowana przybiła piątkę z Kaliną i Dorą. Następnie kafla przejął Jake i już leciał do drugiej pętli, kiedy tuż koło niego pojawiła się Bułgarka, która chciała jakoś się na nim zemścić za jego złośliwości, a na boisku czuła się znacznie pewniej niż przy słownej przepychance.
- Synu! - wrzasnął Syriusz zdając sobie sprawę z zagrożenia. - Podaj do mnie!
- Dam sobie radę! - młody Black chciał pokazać, że jest lepszy od dziewczyny. Jednak nie docenił jej talentu i chwilę później to ona trzymała kafla, a on zszokowany przystanął w miejscu z głupią miną. Teddy nieźle się uśmiał, okazało się, że się nie pomylił, Syriusz natomiast podleciał do syna i klepnął go lekko w głowę, żeby się otrząsnął. Następne punkty dla ich zespołu zdobyła Cassia, która z uśmiechem wrzuciła kafla do pętli bratu.
- Nieładnie tak przeciw rodzinie. - śmiał się Teddy, jego siostra na to tylko pokazała mu język i poleciała dalej, próbując odbić kafla ich matce.
W tym momencie rozległ się potężny huk, wszyscy spojrzeli w tamtą stronę. Ron trzymał się za ramię:
- Ałaaa... - jęczał. - Co za kretyn...
- Co się stało? - podfrunął do niego Charlie.
- Ten kretyn, George rzucił tłuczkiem prosto do mnie. - rzeczony kretyn znajdował się kawałek dalej i śmiał się głupio.
- A może on nie jest Georgem, tylko Fredem? - zaśmiał się Fred, który właśnie do nich podleciał.
- Ile wy macie lat? Stanowczo nie zachowujecie się jak poważni ojcowie rodzin, których dzieci  właśnie patrzą jak oboje robicie z siebie kretynów. Zachowujcie się godnie, a nie jak dwóch nie powtórzę już tego słowa, którzy szukają okazji żeby się popisać.
- Okej, okej. - George pierwszy ogarnął się i spoważniał. - Masz rację, nie jesteśmy już dziećmi. - po czym śmiejąc się pod nosem przybił piątkę ze swoim bliźniakiem.
W tej właśnie chwili Harry kątem oka zauważył złoty błysk i korzystając z chwili nieuwagi drugiego szukającego, czym prędzej ruszył w tamtą stronę. Charlie jednak, mimo że jeszcze przed chwilą strofował braci, w lot zrozumiał sytuację i zaraz był tuż za nim. W międzyczasie Syriuszowi udało się zdobyć punkty dla jego drużyny. Znicz był już prawie w rękach Harry'ego, jednak w momencie gdy miał go złapać, znienacka pojawiła się przed nim dłoń Charliego i to on złapał złotą piłeczkę. Katie ogłosiła koniec meczu. Wygrała naturalnie drużyna, która zdobyła znicza, jednak nie zawsze tak się działo. Przykładem były chociażby mistrzostwa w 1994 roku, kiedy to wygrała drużyna Irlandii, a złotą piłkę złapał ojciec Kaliny. Nie zawsze też Charliemu udawało się wygrać z Harrym, a grywali oni przeciwko sobie całkiem często. W sumie szanse były dość wyrównane.
- Przepraszam, chyba cię nie doceniałem. - już na ziemi przyznał się do błędu Jake i podał rękę Kalinie.
- Nie ma za co, ja też przepraszam. - uśmiechnęła się przyjmując przeprosiny.
- Za co? - zdziwił się chłopak.
- Za to, że nie wyjawiłam ci swojego nazwiska.
- A ma to jakieś znaczenie? - znów się zdziwił.
- Chyba ma, nazywam się Kalina Krum, moim ojcem...
- ...jest Wiktor Krum. - dokończył za nią. - Mogłem się domyślić.
- Więc wiesz, trochę się znam na quidditchu. - mrugnęła do niego.
- No nieźle... - po raz drugi tego dnia z jego miny można było się uśmiać.
- To co, zgoda?
- Zgoda.

6 komentarzy:

  1. To jest świetne ! Kalina to bardzo ciekawa postać, zdziwiłam się gdy powiedziała kto jest jej ojcem. Świetna notka a George, który "spoważniał " wprowadził mnie w szok. Szkoda, że Fred nie żyje :( Blog, genialny, wspaniały, cudowny ♥ Dawno nie czytałam czegoś tak oryginalnego, ciekawego, zabawnego ! Pisz dalej dziewczyno, bo masz ogromny talent ! Życzę ci weny :) :) :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudo ! Z resztą jak każdy twój rozdział :) Akcja ciekawie się rozwija, pięknie piszesz ! Czekam na następną notkę na twoim drugim blogu. Jednak nie mogę stwierdzić który jest lepszy ! Nie przejmuj się, że komentuje tyko kilka osób, na pewno masz więcej stałych czytelników tylko nie wszyscy rozumieją słowa " czytasz = komentuj " Jeszcze trochę i będziesz miała 10 tyś wyświetleń. A kiedy twoje opowiadania będą bardzo, bardzo znane ( bo będą) i gdy jako znana pisarka wydasz książkę, znaną na cały świat i uwielbianą przez milony będę mogła się pochwalić, że jako jedna z pierwszych skomentowałam twój pierwszy blog. Ale i tak nikt mi nie uwierzy :-) Gratuluję talentu !♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam Twój blog! Po prostu cudo! Pisz dalej czekam niecierpliwie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialne ! Dzisiaj zaczęłam czytać, i dzisiaj skończyłam. Jedyną wadą jest to, że notki są strasznie krótkie... Ale jednak cudowne, dawno nie czytałam AŻ tak porządnego, wciągającego opowiadania ! Czekam na nowość :):)

    OdpowiedzUsuń
  5. Twój blog poleciła mi koleżanka, obie jesteśmy fankami HP i obie na tej powieści dorastałyśmy. Dlatego ostatni tom był dla nas ciosem prosto w serce. Często więc zagłębiam się w FF, chociaż rzadko spotykam się z takim jak twoje. Zupełnie orginalny temat, nieczęsto spotykany. Postaci przedstawione praktycznie wybitnie ! Pamiętaj, że Vica powinna mieć też trochę charakteru po mamie :) Oczekujemy nowej notatki, polecę twój blog kilku znajomym, spodoba im się :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak ja mogłam przegapić ten rozdział?! Genial. Lecę czytać dalej ;)

    OdpowiedzUsuń