środa, 21 listopada 2018

28. Memoralia argentum

Wybaczcie za tak długą moją nieobecność, nie zapomniałam o tym blogu, niestety nie zawsze mam czas, żeby napisać, czy też pomysł co napisać. Czasami aż sama się dziwię jak tu zaglądam jakim cudem aż tyle czasu już minęło od ostatniej notki. Jeden wniosek z tego - ten czas biegnie stanowczo zbyt szybko. Tymczasem zapraszam do przeczytania nowego rozdziału i serdecznie dziękuję tym, którzy są na tyle cierpliwi, żeby jeszcze tu zaglądać. Miłego czytania. 



               Już dawno wybiła północ, kiedy Kalina wreszcie odłożyła książki
i postanowiła pójść spać. Żałowała, że był środek tygodnia i musiała wstać rano, przez co nie mogła poświęcić całej nocy na poszukiwanie pomocy dla jej przyjaciółki. Chociaż w sumie określenie Cassiopei Lupin jej przyjaciółką było trochę na wyrost, jednak młoda Bułgarka spędzała każdą wolną chwilę nad książkami magomedycznymi, zielarskimi, tymi od eliksirów, po prostu wszelkimi, w których spodziewała się znaleźć lekarstwo, jakiego potrzebowała Cassia. Znacząco spadła przez to jej uwaga poświęcana lekcjom, jednak kto by się tym przejmował w takiej sytuacji.  Nagle poczuła, że coś dosłownie wpada jej w rękę, zamknęła dłoń i ze zdumieniem poczuła, że jest to kawałek pergaminu. Wzięła z nocnego stolika różdżkę, którą dopiero co odłożyła i wyszeptała zaklęcie światła. 



Kalino,
mogłabyś na chwilę zejść do Pokoju Wspólnego?
Muszę z tobą porozmawiać.
N.

          Dobrze wiedząc kim może być ten N, dziewczyna ubrała sweter na piżamę i pośpiesznie zeszła po schodach. Tak jak się spodziewała Pokój Wspólny był opustoszały, tylko jedna osoba siedziała na kanapie przed kominkiem i ze smutkiem wpatrywała się w ogień.
- O co chodzi Nate? - zapytała siadając obok starszego o dwa lata Gryfona.
- Jak tam? Znalazłaś coś może? - odpowiedział pytaniem na pytaniem odwracając się ku niej.
- Co? - zdziwiła się - Skąd wiesz…
- Widziałem cię jak wypożyczałaś cały stos książek magomedycznych, łatwo było się domyślić po co ci one. Ja także ostatnio non stop je przeglądam.
- Kompletnie nic. - pokręciła ze smutkiem głową - Zaczęłam się zastanawiać czy nie powinnam szukać jakiegoś przeciwzaklęcia skoro to prawie na pewno była klątwa to może być na to nie tyle jakieś antidotum, co właśnie przeciwzaklęcie.
Pomyślał chwilę, po czym stwierdził:
- Myślę, że możesz mieć rację, ale sądzę także że powinniśmy połączyć siły, bez sensu żebyśmy oboje przeglądali te same książki.
- Słusznie. - przyznała - Mogłam wcześniej o tym pomyśleć, to było do przewidzenia, że też będziesz szukał lekarstwa.
- Ktoś musi…
- Co masz na myśli? - zmarszczyła brwi.
- Nieważne. - Nate wyczuł, że zapędził się troszkę za daleko - Czas iść spać, widzimy się jutro po obiedzie w bibliotece?
- Po obiedzie mam jeszcze transmutację.
- W porządku, to po prostu po transmutacji znajdziesz mnie tam.
- Dobrze. - wstała i ruszyła do drzwi prowadzących do dormitoriów dziewcząt - Dobranoc Nate.
- Dobranoc Kalino.


              Przez następne trzy dni każde popołudnie spędzali razem w bibliotece,
a wieczorem przenosili się z książkami do Pokoju Wspólnego, gdzie przesiadywali nad nimi do późnych godzin nocnych. Często towarzyszyła im również Julie, która jednocześnie starała się robić w tym czasie za nich zadania domowe. Teddy z Jake’em znikali gdzieś na długie godziny, Kalina podejrzewała, że szukają sprawcy napaści. Niewątpliwie złapanie tej osoby mogłoby pomóc wyleczeniu Cassii, gdyż może w końcu by się dowiedzieli jaka konkretnie klątwa została na nią rzucona. Tymczasem Victoire wynajdywała dla Lupin coraz to nowsze zajęcia, jak pomoc w organizacji balu, czy po prostu odwiedziny u Hagrida, żeby tamta nie myślała ciągle o tym co się stało i nie widziała jak za wszelką cenę chcą znaleźć jakieś lekarstwo. Dobrze zdawali sobie sprawę z tego, że ta sytuacja jest dla niej wystarczająco ciężka, bez spędzania każdej wolnej chwili na uporczywych poszukiwaniach pomocy.
               W piątkowy wieczór tak się złożyło, że wszyscy ślęczeli nad książkami,
z wyjątkiem samej Cassii, którą nowa praktykantka z transmutacji widząc naturalny talent dziewczyny do tego poprosiła o pomoc w przygotowaniu pewnych materiałów na lekcję poniedziałkową. Powoli dopadało ich znużenie od zbyt długiego czasu spędzanego w tych samych pozycjach na czytaniu, kiedy nagle Kalina poderwała się z miejsca cała podekscytowana:
- Chyba coś mam! - stanęła przed nimi z wielkim tomiszczem na rękach i zaczęła czytać - Memoralia argentum roślina rosnąca u źródeł rzeki Adour ma właściwości przywracające wspomnienia tym, którzy stracili je wskutek zarówno działania magii, jak i w sposób niemagiczny. Jest niezwykle trudna do znalezienia, jednak cierpliwość poszukiwaczy wynagradza swoim szerokim spektrum działania. Wystarczy sporządzić eliksir zapomnienia i dodać do niego srebrne płatki tego kwiatu, by odwrócić jego działanie i przywrócić pamięć osobie, która ją utraciła.
- Kalina, jesteś genialna! - Julie zerwała się z kanapy żeby ją uściskać, w jej ślady poszła cała reszta, co musiało z boku wyglądać naprawdę zabawnie. Zwłaszcza że Krum za wszelką ceną próbowała ochronić księgę przed zgnieceniem.
- Eliksir zapomnienia to łatwizna, uczyliśmy się go na pierwszym roku, ale jak zdobędziemy tą roślinę? - w końcu Victoire zauważyła pewne trudności - Źródła rzeki Adour są we Francji.
- Pójdziemy z tym do Dumbledore’a - stwierdziła niemal natychmiast Julie - Na pewno wyśle tam kogoś.
- Nie! - zaprotestował od razu Teddy - My to zrobimy, mam dość tego że wszyscy odsuwają nas od tego i nie mogę w żaden sposób pomóc siostrze. Poza tym nie obrażając nikogo, nikomu nie ufam w tej kwestii tak bardzo jak sobie. Zrobię wszystko, żeby ją wyleczyć.
- Ja tak samo - poparł go Nate - Udamy się tam we dwójkę. Cassia bez wspomnień to nie ta sama Cassia co zawsze. Nawet śmiertelnie na mnie wkurzoną, chcę tamtą Cassię.
- Nie zapominajcie o mnie - przypomniała o sobie Weasley - To moja najlepsza przyjaciółka i też chcę, żeby wróciła do bycia sobą, a poza tym mówię płynnie po francusku, więc na pewno się przydam.
Teddy złapał ją za rękę i ze zbolałą miną stwierdził:
- Masz rację, niestety, chociaż wolałbym żebyś została bezpiecznie w Hogwarcie. Nie chcę żeby i tobie coś się stało.
- Nic mi się nie stanie - dodała mu otuchy - Zresztą cały czas będziesz przy mnie.
- Ja też z wami pojadę - zaczęła nieśmiało Kalina wpatrując się w swoje stopy - W końcu to ja znalazłam tą roślinę i z całych sił chcę pomóc, a znam się nieco na zielarstwie i magomedycynie.
Nate chwilę się zastanowił, po czym skinął głową:
- W porządku, masz rację. 
- Ale chyba nie myślicie, że gdziekolwiek wyruszycie beze mnie? - w tym momencie odezwał się Jake - Może nie mówię po francusku i nie znam się na ziołach, ale mogę się przydać.
- Nie - zadecydował Teddy - Ktoś musi zostać w Hogwarcie, żeby mieć oko na moją siostrę i kontynuować nasze śledztwo.
- O nie, nie - nagle usłyszeli stanowcze stwierdzenie osoby stojącej za nimi. Ku zdumieniu ich wszystkich o oparcie kanapy za ich plecami opierała się Cassiopeia. Jej włosy przybrały czerwonawy odcień, co mogło świadczyć o jej wzburzeniu. Widząc ich wzrok na sobie wstała i zaczęła tłumaczyć swoje zdanie - Słyszałam już dość, nie ma mowy żebyście się narażali dla mnie…a przynajmniej nie ma mowy żebyście robili to beze mnie. Idę z wami i nie ma dyskusji!
Po tym oświadczeniu przez dłuższą chwilę nikt się nie odzywał, a rodzeństwo Lupinów mierzyło się wzrokiem, tocząc jakąś niemą bitwę między sobą.
W końcu starszy brat westchnął:
- Nawet bez wspomnień i niektórych elementów swojej osobowości jesteś strasznie uparta siostrzyczko.
Uznając sprawę za wygraną dziewczyna się uśmiechnęła szeroko i powiedziała:
- Nie martw się i bez wspomnień potrafię doskonale o siebie zadbać.
- W to nie wątpię… Blue i Black wy zostajecie - widząc, że Jake chce coś powiedzieć, Teddy machnął ręką pokazując mu w ten sposób, żeby dał sobie spokój i dodał - Ktoś musi zostać, żeby jakoś ukrywać naszą nieobecność.
- Słusznie - poraz pierwszy głos w dyskusji zabrała Julie - Też miałam zamiar się zgłosić do wyprawy, ale masz rację. Ktoś faktycznie musi tu zostać i o to zadbać. I wbrew pozorom to wcale nie będzie łatwe zadanie, będziemy mieli naprawdę duże szczęście, jeśli nikt nie odkryje waszego zniknięcia. Poza tym wydaje mi się, że najlepszym terminem będzie jutro.
- Tak szybko? - zdziwił się Jake.
- Jutro jest wyjście do Hogsmeade, będzie dość łatwo się wymknąć poza teren Hogwartu - Victoire dość szybko podążyła za tokiem myślenia przyjaciółki -
A poza tym zależy nam na czasie, prawda?
- Dokładnie to miałam na myśli - potwierdziła z uznaniem w głosie pomysłodawczyni. - Co o tym sądzicie?
- Chciałabym jak najszybciej odzyskać swoje wspomnienia - stwierdziła metamorfomag.
W odpowiedzi na to wszyscy po kolei kiwali głowami, w końcu Nate postanowił podsumować:
- Zatem postanowione. Jutro wyruszamy.
- Pamiętajcie tylko o mugolskich ubraniach i to ciepłych. Będziemy w górach, gdzie może być zimno, a nie chcemy zaklęciami zwracać na siebie uwagi - dodała jeszcze Weasley zanim rozeszli się by choć trochę wypocząć przed wielką wyprawą. 

7 komentarzy:

  1. Dopiero teraz pisze ale caly czas cierpliwie czekałam i dalej będę :D świetny rozdział jak zawsze :')
    weny i czasu i wesołych świąt <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję! Właśnie próbuję to poskładać od początku na Wattpadzie: https://www.wattpad.com/776535799-kiedy-wilk-spotyka-wil%C4%99-prolog

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałem na wattpadzie też to kiedy next na wattpadzie??

    OdpowiedzUsuń
  4. strasznie mi sie podoba piosenka ktora dałas w prologu a dlaczego składasz jeszcze raz to opowiadanie ??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Z tym składaniem to tak to jest jak się nad czymś za dużo zastanawia, po prostu ciągle wynajduję jakieś rysy, które warto poprawić

      Usuń