-
Avada Kedavra!
-
Expelliarmus!
W
tym momencie rozległ się okropny huk, rozbłysło złote światło,
które wszystkich oślepiło, a różdżki Voldemorta i Harry'ego
połączyły się zielono-czerwonym promieniem. Znikąd zaczęły
pojawiać się świetliste postacie, podobnie jak wtedy, gdy różdżki
dwojga wrogów połączyły się za pierwszym razem, jednak Harry nie
zwracał na nie uwagi. Całą swą uwagę skupiał na przeciwniku,
którego rozproszył widok własnych ofiar. Jego wyraz twarzy po
rozejrzeniu się wokół zaczął się zmieniać. Czarny Pan wyglądał
na przerażonego, czerwony promień stawał się coraz większy,
wyglądało na to, że zło traciło swoje siły. W końcu Czarna
Różdżka wzbiła się wysoko w powietrze, a Toma Riddle’a trafiło
własne zaklęcie. Voldemort był martwy.
Najpierw w Wielkiej Sali zapadła cisza. Kompletna, głucha cisza. Wszyscy zgromadzeni, obojętnie czy z Zakonu, czy Śmierciożercy przyglądali się temu co się wydarzyło w kompletnym szoku. Wtedy dopiero Harry przyjrzał się temu, co odwróciło uwagę Riddle'a. Świetliste postacie, które poprzednio zniknęły zaraz po zerwaniu połączenia, przestały się świecić i teraz wszystkie ofiary Voldemorta, nie tylko te bezpośrednie, ale
i te zamordowane przez jego ludzi, stały w pełni zmaterializowane wśród reszty obecnych w Wielkiej Sali i wyglądało na to, że nigdzie się nie wybierają. To właśnie tak wszystkich zszokowało, jeszcze bardziej niż sama śmierć Czarnego Pana. Dopiero po dłuższej chwili cały Zakon Feniksa
i czarodzieje walczący po ich stronie zaczęli wiwatować, ściskać się i śmiać. Wszyscy, którzy stracili kogoś za sprawą Voldemorta, szukali bliskich,
a gdy ich odnajdywali, płakali ze szczęścia. Pierwsze promienie wschodzącego słońca zalały Wielką Salę, w której panowała ogromna radość. Do Harry'ego najpierw dobiegli Ron i Hermiona, a zaraz za nimi Ginny. Harry czuł, że teraz wszystkie jego problemy się skończyły. Jednak to jeszcze nie był koniec. Po chwili zza pleców Pottera rozległ się głos, który miał wrażenie, że kiedyś już słyszał:
Najpierw w Wielkiej Sali zapadła cisza. Kompletna, głucha cisza. Wszyscy zgromadzeni, obojętnie czy z Zakonu, czy Śmierciożercy przyglądali się temu co się wydarzyło w kompletnym szoku. Wtedy dopiero Harry przyjrzał się temu, co odwróciło uwagę Riddle'a. Świetliste postacie, które poprzednio zniknęły zaraz po zerwaniu połączenia, przestały się świecić i teraz wszystkie ofiary Voldemorta, nie tylko te bezpośrednie, ale
i te zamordowane przez jego ludzi, stały w pełni zmaterializowane wśród reszty obecnych w Wielkiej Sali i wyglądało na to, że nigdzie się nie wybierają. To właśnie tak wszystkich zszokowało, jeszcze bardziej niż sama śmierć Czarnego Pana. Dopiero po dłuższej chwili cały Zakon Feniksa
i czarodzieje walczący po ich stronie zaczęli wiwatować, ściskać się i śmiać. Wszyscy, którzy stracili kogoś za sprawą Voldemorta, szukali bliskich,
a gdy ich odnajdywali, płakali ze szczęścia. Pierwsze promienie wschodzącego słońca zalały Wielką Salę, w której panowała ogromna radość. Do Harry'ego najpierw dobiegli Ron i Hermiona, a zaraz za nimi Ginny. Harry czuł, że teraz wszystkie jego problemy się skończyły. Jednak to jeszcze nie był koniec. Po chwili zza pleców Pottera rozległ się głos, który miał wrażenie, że kiedyś już słyszał:
-Harry?- natychmiast się odwrócił i zamurowało go. Stali tam obejmując się
jego rodzice. Wyswobodził się z uścisku przyjaciół i podszedł
do nich:
-
Mama? Tata? - przez chwilę nie wiedział co zrobić. Objąć ich,
przytulić, czy może po prostu stać tak dalej i rozmawiać. Tak
właściwie nigdy nie miał okazji ich poznać, można powiedzieć,
że byli dla niego niemal obcy. W końcu Lily rozwiązała za niego
ten problem i po prostu wyciągnęła do niego rękę. Chłopak z
wahaniem złapał ją, a wtedy matka go przytuliła, kiedy w końcu
go puściła, ojciec także go wyściskał.
-
Ostatni raz, gdy cię widziałem nosiłeś jeszcze pieluchę i bawiły
cię kolorowe chmurki z różdżki.- zaśmiał się James.- A
dzisiaj...nie mógłbym być bardziej dumny.
-
Ale, co się tak właściwie stało? - zapytał Harry ciągle w
szoku. Kątem oka zauważył, że Weasleyowie skaczą z radości
wokół Freda.
-Kiedy
zderzyły się wasze zaklęcia wszyscy, którzy zginęli z rąk
Voldemorta, bądź za pośrednictwem jego ludzi powrócili do życia-
powiedziała Lily. - Tak przynajmniej sądzę.
-
I się nie mylisz. - nagle koło nich pojawił się Dumbledore.
Wyglądał tak samo jak przed kilkunastoma minutami, gdy Harry po
oberwaniu avadą, rozmawiał z nim na dworcu King's Cross, na
pograniczu zaświatów. - Ale dlaczego to się stało...nad tym długo
będę się zastanawiał.
-
Panie profesorze przed chwilą, kiedy rozmawialiśmy mówił mi pan,
żebym nie żałował zmarłych, czy miało to związek z tym
wszystkim? - Harry machnął ręką chcąc zaakcentować o co mu
chodzi.
-
Przed chwilą? - dyrektor spojrzał na niego badawczo znad swoich
okularów. - Przecież dopiero co się tu pojawiłem, Harry.
-
Voldemort trafił mnie avadą, wtedy pojawiłem się na dworcu King's
Cross i pan tam był, rozmawialiśmy, powiedział pan, że to
wszystko dzieje się
w mojej głowie, i że jeśli chcę to mogę iść dalej...
w mojej głowie, i że jeśli chcę to mogę iść dalej...
-
Harry nie pamiętam tego, ostatnie co pamiętam to Severus rzucający
na mnie śmiertelną klątwę, a potem stałem tu i patrzyłem na
śmierć Voldemorta. - Dumbledore w zamyśleniu podrapał się po
brodzie. - Myślę, że teraz po powrocie do świata żywych żadne z
nas nie pamięta, tego jak wygląda druga strona, co się działo,
kiedy byliśmy martwi. Na wiele rzeczy, które się wydarzyły
dzisiejszego dnia długo jeszcze będę szukał odpowiedzi...Ale nie
czas na to, teraz czas by się radować. - poklepał młodego Pottera
po ramieniu. - Gratulacje Harry, to wszystko dzięki tobie. - i
poszedł dalej.
Wtedy
Harry uznał, że czas najwyższy rozejrzeć się po Wielkiej Sali
i zobaczyć zmiany jakie zaszły. Spacerując mijał osoby, które nie żyły już od dawna, a także te, które Czarny Pan zabił na jego oczach. Jego rodzice szybko wypatrzyli Syriusza, który właśnie całował jakąś wysoką kobietę
z długimi, czarnymi lokami. Obok nich stali Remus i Tonks, trzymający się za ręce i przyglądający z uśmiechem całującej się parze. James zamknął swoich najlepszych przyjaciół w niedźwiedzim uścisku. Idąc dalej Harry zobaczył Colina biegnącego przez błonia, pewnie szukał swojego brata, Riddlów, rozglądających się ze strachem wokół, Cedrika Diggory'ego całującego się z Cho, Harry z całego serca życzył im wszystkiego najlepszego. McGonagall rozmawiała z nauczycielką mugoloznawstwa, Szalonooki śmiał się z czegoś co opowiadał mu Aberforth Dumbledore, Rufus Scrimgeour otrzepywał się z jakiegoś pyłu, nieco zagubiony z boku stał Grindelwald, Amelia Bones witała się ze swoją siostrzenicą...
i zobaczyć zmiany jakie zaszły. Spacerując mijał osoby, które nie żyły już od dawna, a także te, które Czarny Pan zabił na jego oczach. Jego rodzice szybko wypatrzyli Syriusza, który właśnie całował jakąś wysoką kobietę
z długimi, czarnymi lokami. Obok nich stali Remus i Tonks, trzymający się za ręce i przyglądający z uśmiechem całującej się parze. James zamknął swoich najlepszych przyjaciół w niedźwiedzim uścisku. Idąc dalej Harry zobaczył Colina biegnącego przez błonia, pewnie szukał swojego brata, Riddlów, rozglądających się ze strachem wokół, Cedrika Diggory'ego całującego się z Cho, Harry z całego serca życzył im wszystkiego najlepszego. McGonagall rozmawiała z nauczycielką mugoloznawstwa, Szalonooki śmiał się z czegoś co opowiadał mu Aberforth Dumbledore, Rufus Scrimgeour otrzepywał się z jakiegoś pyłu, nieco zagubiony z boku stał Grindelwald, Amelia Bones witała się ze swoją siostrzenicą...
W
tym momencie zobaczył idącą do niego uśmiechniętą Ginny:
-
Niezły bałagan, prawda?
-
Trochę minie zanim to wszystko jakoś się poukłada. - Harry
podrapał się po głowie. - Mam rodziców, wciąż nie mogę w to
uwierzyć. Nawet sobie nie wyobrażasz jak się cieszę, ale naprawdę
trudno będzie się przyzwyczaić do tego wszystkiego.
-
Ogarnięcie tego wszystkiego to błahostka w porównaniu z pokonaniem
Voldemorta. - rudowłosa przytuliła chłopaka. - Damy radę.
Zaskoczylas mnie o.O Troche sie ciebie boje
OdpowiedzUsuńNo muszę przyznać... Zaskoczyłaś mnie. Nie spodziewałam się tego.
OdpowiedzUsuńPojawiły się moje ulubione postacie :D Jestem ciekawa czy Harry przyzwyczai się do faktu, iż posiada rodziców.
Idę czytać dalej ^^